Moje dziecko chodzi z twoim do przedszkola. Choć słowo „chodzi” to za dużo powiedziane… Od kilku tygodni, mimo iż wcale nie choruje, przebywa na przymusowym urlopie zdrowotnym w domu. A to tylko dlatego, żeby nie zachorować. I tu się pytam: jakim prawem z premedytacją zarażasz moje dziecko?!
Jaka naiwna jesteś, myśląc, że łyknę jak pelikan hasła typu:
– O, co tak pokasłujesz? W domu nie kaszlałeś!
Albo:
– Ale ci się katarek zrobił… chyba z tego wiatru…
Zresztą, nie do końca słyszę, jak głupie są twoje tłumaczenia, skierowane niby nie do mnie. Nie słyszę, bo twoje dziecko zanosi się takim kaszlem, aż boję się, czy czasem zaraz się nie udusi. Albo kicha tak, jakby wciągnęło do nosa garść pieprzu. Cholera, to dziecko jest chore, powinno wygrzewać się w domu pod kołdrą, myślę, ale nic nie mówię. Patrzę tylko podejrzliwie, a ty unikasz mojego wzroku i czym prędzej wpychasz dziecko do przedszkolnej sali. Dochodzą jeszcze do moich uszu słowa kolejnych tłumaczeń, tym razem skierowanych do nauczyciela:
– Byliśmy u lekarza, powiedział, że to alergia.
I żeby była jasność: rodzice PRAWDZIWYCH, PRZEBADANYCH dzieci-alergików mogą nie czytać dalej, bo to nie do nich kieruję swoją złość! Alergia to straszna przypadłość, bezlitosna, bo musisz się z nią mierzyć codziennie. Ale jeśli sama sobie ją zdiagnozowałaś u własnego dziecka, bo to świetne usprawiedliwienie dla wiecznego przeziębienia, to sorry: lepiej rzeczywiście kryj się dalej w szatni za tym telefonem i unikaj ze mną rozmowy. Bo wiedz, że nie byłaby ona miła.
Powiem ci to jeszcze raz, bo może nie do końca rozumiesz: nie twierdzę, że katar to choroba. Sam katar jeszcze nikogo nie zabił i na kichające dzieci nawet nie zwracam uwagi. Chodzi mi jedynie o te dzieci, które na pierwszy rzut oka są zwyczajnie chore. Tak, potrafię to ocenić! Jako matka wiem, że słaniający się na nogach maluch, z podpuchniętymi, czerwonymi oczami jak u królika, z nosem jak u pana Gienka spod sklepu i z kaszlem rozrywającym płuca na pewno nie jest do końca zdrowy. Jasne, możesz czekać na gorączkę (pamiętając, że musi być koniecznie 38,6, wcześniej to dla ciebie nie gorączka…), ale wiedz, że nauczyciel nie może nic podać twojemu dziecku i zanim dojedziesz do przedszkola, może to być już 40 stopni.
Bo do cholery: nie po to wysyłam dziecko do przedszkola, żeby codziennie przywlekało do domu nowe choroby! Nie po to płacę za przedszkole, żeby organizować zdrowemu dziecku czas w domu, a wszystko dlatego, iż nie chcę narażać jej brata na wirusy! To twoje dziecko zaraziło mi niemowlaka RSV, bo ty widzisz tylko czubek własnego nosa. Oczywiście zdrowego – ty nie chorujesz, bo czym prędzej znikasz ze wspólnej szatni. Nie wiesz nawet, jak twoje dziecko męczy się w grupie podczas choroby. Jak nauczycielki chuchają na niego i dmuchają, ale co one mogą… Myślisz, że nie wiedzą, iż wpychasz w niego codziennie lek przeciwgorączkowy, który jakoś dziwnie zawsze przestaje działać w okolicach obiadu?
Dlaczego wy, matki chorujących dzieci, zamieniacie przedszkola w szpitale?!
Nie, nie toleruję waszych wytłumaczeń, że praca, że zarabiać trzeba, bla bla bla. Bo po cholerę ci było to dziecko, skoro nawet w chorobie nie możesz się nim zająć?! Kolejny punkt na liście „do zaliczenia”?!
Tak, jestem wściekła. Mam raczej zdrowe dziecko, tfu, miałam. Dopóki inne dzieciaki (których za nic nie winię, bardzo mi ich żal) nie kichną czy nie kaszlną mu garścią wirusów w twarz. Zostaw swojego malucha w domu, gdy gorączkuje, źle się czuje, wykazuje objawy choroby. W przedszkolu na pewno mu się nie polepszy.
A nota bene: wisisz mi już sporo kasy. Za przedszkole, do którego moje dziecko nie może chodzć. Za leki, którymi muszę ją faszerować….
A może trzeba by było zobaczyć w jakiej sytuacji znajduje się ta matka?
Może jest samotną matką która nie może sobie pozwolić na dzień wolny…
Może. Ale czy to usprawiedliwia fakt, że zaraża mi dziecko? Nie.
Nie powiem, żeby mnie o nie obchodziło, ale jednak bardziej się skupiam na zdrowiu moich dzieci.
Najwiecej do powiedzenia mają Ci rodzice, którzy przez cały okres niemowlęctwa nie chodzili na spacery(bo za zimno, za gorąco, za bardzo wieje, pada), nie wspierali odporności dziecka, nie wychodzili z dzieckiem do innych dzieci/na zakupy/do restauracji, nie mieli zwierząt w domu, dbali o sterylne otoczenie, przegrzewali dziecko notorycznie zimą i latem.
Oj, znam to z najbliższego otoczenia! Jest taka rodzinka koło mnie. Pierwsze trzy lata dziecko(nota bene, nie karmionego piersią) przesiedziało w sterylnym domu, żadna pogoda nie była odpowiednia na spacer, a temperatura bliska zeru to była katastrofa. Ubieranie dziecka nieadekwatnie do pogody to norma(np. 25 stopni na plusie i polarowe spodnie).
A potem, takie dziecko idzie z tego „laboratorium” do przedszkola i zwyczajnie, przy byle okazji jest chore. I to chore poważnie.
Ja zatrzymuje dziecko w domu tylko przy silnym katarze i oczywiście gorączce(ale gorączka nie zdarzyła się od ponad dwóch lat). Z powodu kataru, częstego, dziecko ma tez kaszel(spływający katar). Zawsze chodzę do lekarza to skontrolować, czy nie poszło na płuca czy oskrzela i jeszcze NIGDY z tego tytułu nie trzymałam zwolnienia na dziecko. Żaden normalny lekarz mi go nie da, bo sam katar to nie jest, wbrew temu co byście chciały usłyszeć, chorobą! Kaszel po infekcji może się utrzymywać nawet tygodniami (tylko steryd może zatrzymać taki kaszel, ale nie bede dziecka sterydem faszerować, bo jakiejś mamie się nie podoba, że moje dziecko kaszle). I nie mam się zamiaru tłumaczy z tego, że byłam u lekarza i lekarz powiedział, że dziecko jest zdrowe.
Ale dla matek, które w inkubatorze trzymałby dziecko do trzeciego roku życia, to niepojęte, czemu tak się dzieje, że wyrwane ze sterylności, zaraża się przy byle okazji.
Myślę że warunki w jakich „trzyma sie” dziecko nie mają żadnych szans w starciu z jednym z 800 odmian wirusa które są obecne w tym momencie. I jakkolwiek nie hartujesz dziecka w starciu z chorym dzieckiem nie ma szans. A co do Twoich „znajomych” to jeśli nie są to Twoi bliscy znajomi (a zakładam że nie sa) może warto zastanowić się jakie są przyczyny takiego wychowywania, bo żadna mama nie chce dla dziecka źle 🙂 może zwyczajnie zamiast oceniać innych warto skupić się na sobie. Pozdrawiam, Kamila
Moja córka od rodzenia zmaga się z alergia, nie zdiagnozowana dopiero w tym roku alergolog wystawiła diagnozę przewlekły stan alergiczny. Córka często chorowała ma tzw katary, tydzień w przedszkolu tydzień dwa w domu gdyż ja z tych mam co z katarem nie posyłają. Bo u nas katar przechodzony oznaczał ból ucha, oskrzela itp. auche gardło uszkodzona błona śluzowa noska od alergiii to wrota dla zarazków, dlatego mały katarek innego dziecka jest dla mojego pewnym prezentem otrzymanym w przedszkolu. Aa jeszcze niemowlak w domu. Wiec tak od września leczę jak nie jedna córkę to druga, przyłączam się do Apelu. Rodzicu zostaw chore dziecko w domu. Naucz zasad higieny. Kichaj w łokieć a nie w dłoń. Nie roznosisz zarazków dłońmi. Chusteczka po wysmarkaniu w kosz a Ty zmykaj umyć rece.
Po pierwsze, nie mieści mi się w głowie, że można wysłać dziecko z gorączką, na antybiotyku z rozrywającym kaszlem czy cieknącym katarem do przedszkola czy żłobka ….bo o tych przypadkach mówimy jak rozumiem?!
Po drugie też jestem wkurzona, że ktoś może tak męczyć swoje dziecko. Po trzecie, rzeczywiście opiekunki zarażają na potęgę.Po czwarte zawsze kiedy mój syn zakaszle w przedszkolu zastanawiam się czy mam już przyklejoną łatkę złej matki, która wysyła swoje chore dziecko do przedszkola. Mam????? Mojemu synowi potrafi utrzymywać się 4-6 tygodni kaszel z czego dwa pierwsze siedzimy w domu ….słyszymy opinię od lekarza „on już dawno nie zaraża” więc idziemy do przedszkola. Mało kto może sobie pozwolić na siedzenie miesiąc w domu z chorym dzieckiem…..nie każdy ma pomoc ze strony babci czy dziadka….. nie stać nas też na wynajęcie opiekunki….częste nieobecności w pracy mogą skutkować zwolnieniem….chcemy mieć dzieci ale naszym obowiązkiem jest je również karmić i ubierać dbać o nie….czasami z bólem serca decydujemy się na coś czego nie chcemy robić….chodzi mi tylko o to żeby rozgraniczyć chore dzieci od tych, które wyszły z infekcji ale meczy je jeszcze kaszel….oraz rodziców, którzy nie mają pomocy nie mają innych możliwości od tych, którzy są cwani i bez serca
Może warto spróbować to powiedzieć takiej mamie w twarz… ?
Już maj wiec wszytsko powinno ustapic, te choróbska i inne syfu ktore dzieci przynosza ze soba do domu z przedszkol i izlobkow.
Jak zarazi przedszkole to puszczam z katarem, jak zaraze ja albo z mojej winy to nie puszczam . Ot taka moja fanaberia.
to co opisuje Pani w tym poście to pikuś, prawdziwym problemem są rodzice, którzy nie szczepią swoich dzieci!!!!! to czy szczepić czy nie to nie jest prywatna sprawa, kwestia światopoglądu tylko dobro całego społeczeństwa !!!!! oprócz standardowych szczepień warto rozważyć szczepienie przeciw meningokokom, rotawirusom, coroczne szczepienia na grypę, to jest to co rodzice mogą dobrego zrobić dla swoich dzieci
Ja ostatnio dostałam opieprz ze chore dziecko przyprowadzam, odgryzłam sie zaswiadczeniami od trzech specjalistów (pediatra, pulmolog,alergolog) że dziecko zdrowe choć kaszle okropnie. Po zapaleniu płuc kaszel utrzymywał się ponad dwa miesiące szczególnie po wysiłku, przy zmianie temp, organizm się zregenerował i teraz nie kaszle ale ile się nasłuchałam to moje… Więc wszystko trzeba brać z dystansem.
właśnie kaszel i katar to nie choroba Nie wpadajmy w paranoje Przyzwyczajmy się do wiszącego gila pod nosem od października do …marca 😀 Jeśli to tylko katar i kaszel (bo katar spływa po ścianie gardła i drażni je) a dziecko jest dalej aktywne i w dobrym nastroju, nie jest ospałe to nie ma żadnych przeciwskazań do puszczania go do przedszkola
NAprawde od keidy moje dziecko poszlo do przedszkola jest mi go strasznie zal, ciagle choruje a bylam taka zadowolona ze mam zdrowe dziecko w domu ktore nic nie lapie, do czasu kiedy przekroczylo prod placowki.
I ciągle tylko slysze u kaszlataych dzieci ze to niezarazajacy, az m isie noz otwiera w kieszeni jak slysze taki matki.
Wszyscy piszą o dzieciach i ich chorobach. O tym,że rodzic nie może iść na zwolnienie w przypadku chorego dziecka. A co z personelem.Twoim dzieckiem zajmują się ludzie nie roboty.Chore dzieci zarażają również panie.
Ale rodzice nie są zadowoleni,kiedy grupy są łączone,bo brakuje personelu.Nas też nie stać na chorobę ,zwłaszcza pracowników obsługi ,którzy zarabiają marne grosze. A gdy Twoje dziecko jest chore muszą się nim zając ,chociażby ciągle wycierając mu nos,bo dziecko z katarem czy kaszlem czasami nie jest w stanie spokojnie zjeść posiłku .Dbacie ,chuchacie na swoje dzieci ,nie podajecie podstawowych szczepionek ,a od pracowników oczekujecie,że każda pani indywidualnie zajmie się Twoim dzieckiem,bo Ty nie możesz sam nim się zająć.
Jako nauczycielka w przedszkolu nie mogę nie zabrac głosu.
Tyle się mówi o wysyłaniu chorych dzieci do przedszkola. Nie mówię, że tak się nie dzieje. Rodzice są czasami skrajnie nieodpowiedzialni. Jednak, w mojej opinii nie jest to aż tak duży problem, jeśli dziecko jest wyraźnie chore (a znam dzieci ze swojej grupy i potrafię zauważyć kiedy jest coś nie tak) dzwonię po rodziców i zawsze przyjeżdżają.
Moim większym utrapieniem są własnie matki – „łowcy zarazków”, które oczekują, że przedszkole będzie środowiskiem sterylnym i są oburzone, że ich dzieci (3-latki, które pierwszy wyszły poza środowisko domowe) łapią różne infekcje. Nie nic bardziej irytującego niż taki rodzic, który przychodzi po swoje dziecko, postoi 5 min w drzwiach i już diagnozuje, które dzieci w grupie są chore i oczekuje, że zainterweniuje. Rodzicu! Ja obserwowałam te dzieci przez 6-8 h w ciągu dnia! Ja rozmawiałam i będę rozmawiać z jego rodzicami. Naprawdę lepiej od Ciebie wiem, czy to dziecko kaszlnęło, bo dopiero wstało z leżaka, czy może jest po chorobie, albo tak po prostu raz kaszlnęło. I naprawdę zależy mi na zdrowiu dzieci w grupie i naprawdę będę działać, jeśli uznam, że dziecko jest chore.
Podkreślam, nie mówię, że niektórzy rodzice, nie kombinują i nie próbują wysyłać chorych dzieci do przedszkola. Ale zastanów się Rodzicu i nie oczekuj, że przedszkole będzie środowiskiem sterylnym – nie będzie i pozostaje Ci się z tym tylko pogodzić.
i z tym się zgodzić muszę 🙂 zaufajmy nauczycielkom
jeśli dziecko w szatni się dusi a matka czy babka z wielkim zdziwieniem, co to za kaszelek nie dam sobie wmówić, że jest zdrowe, a w przedszklu zostaje. skoro już od drzwi rodzice to zgłaszają dzieci te nie powinny być pozostawiane w przedszkolu w ogóle a nie na 4 czy 6 h dopóki lek przeciwgorączkowy działa, bo w tym czasie zaraza całą reszte grupy. skoro widać, że z nim coś nie tak, jednego dnia się odsyła, bo dzieciak chory a drugiego matka znów przyprowadza do przedszkola nie ma innego wyjścia, jak prosić, o zaświadczenie od lekarza, że dziecko zdrowe. Po każdej chorobie należy zgłosić się na kontrol (wg zaleceń lekarza), a więc co za problem poprosić o takie zaświadczenie? i nauczycielka będzie miała spokojne sumienie i reszta rodziców nie będzie miała żalu. Przez takich rodziców i przedszkolanki, moje dziecko od listopada do końca marca było w przedszkolu łacznie 3 tygodnie!
’alergicy astmatycy’ – dziecko gdy wyjdzie z auta przejdzie przez zimne podworko i czeka na szatni az bedzie rozebrane i gotowe do wejscia do sali moze 'dudnic’ i kaszlec zwlaszcza gdy na polu zimno a w aucie cieplo tak jak i w przedszkolu. Mam syna 'chorego’ i zawsze kaszle w takiej sytulacji. NIE JEST CHORY a 'dudni’ 😉
Jest wiele chorób i infekcji, po których zostaje kaszel, dość paskudny, utrzymujący się tygodniami.
Chyba Panią Bóg opuścił – juz widzę lekarza wypisującego zaświaczenie do przedszkola, że dziecko jest zdrowe. Nie ma takiego obowiązku i żaden lekarz nie będzie tego robił(także dlatego, że takie oświadczenie zobowiązuje a lekarze wolą unikać deklaracji na piśmie)!
A do Pani wiadomości: trzeba było hartować dziecko i wzmacniać odporność spacerami, dietą, spotkaniami z innymi ludźmi a nie teraz płakać. Ale rozumiem, lepiej usiąść i obejrzeć tv śniadaniową i trudne sprawy, niż iść z dzieckiem na spacer czy zakupy.
Nareszcie jakiś głos rozsądku. Dziecko z katarem, nawet zielonym, to nie chore dziecko. Jeśli nie ma gorączki i nie jest osłabione. Bez przesady. Mnie denerwują mamy, które bawią się w lekarza. A kiedy dziecko ma nabrać odporności? W sterylnym domu raczej nie ma na to szans…
Bardzo dobra wypowiedź, czasem chcemy wiele a „złotego środka” po prostu niema 🙁
No to widze ze masz szczescie do super rodzicow. Ja tez pracuje w przedszkolu i ciagle mam dzieci z rumieniem, z ospa, z goraczka kamuflowaną poranna dawka ibuprofenu, itp. W duzych miastach nie ma czasu na chorobe dziecka. Dziecko ktore w nocy wymiotowalo przychodzi ledwo zywe a kiedy dzwonie po mame twierdzi ze to bylo zatrucie i po paru dniach ja juz siedze z miska na kolanach.Kamila popieram w 100%
Oby do maja, w maju juz mniej chorób
Jestem pielęgniarką a zarazem mama dziecka złobkowego. Niestety też się denerwuje jak matki przeprowadzają chore dzieci. Dużo dzieci ze żłobka jest zapisanych w przychodni w której pracuje i nie raz rodzice przychodzą z nimi do lekarza biorą antybiotyk a na następny dzień maluch w żłobku. Czasami wręcz imiennie mówię do opiekunek który maluch jest chory bo mój syn właśnie przez alergie bardzo szybko się zaraża. Ale matki są niereformowalne. dalej te same dzieci chodzą chore. Mój syn co 2 tyg jest chory przez takich. Pieniądze lecą,mały się męczy. Zostawiam fo w domu ile tylko mogę nawet do 2 tyg po infenkcji . Bierzemy z mężem urlopu i l4. Awaryjnie jeszcze babcia go bierze. Ale to mega meczica a takie mamusie mają to w nosie. Powinny być jakieś konsekwencje wyciąganie. Już nie mówiąc jak tych dzieci szkoda.
W takim razie łamie chyba Pani prawo. Korzystając z dostępu do danych poufnycho podaje pani dane medyczne, do których powinny mieć dostęp tylko wybrane osoby i persolnel medyczny.
Na pewno łapie prawo! Co gorsza, nie ma pojęcia o tym nawet. W małych społecznościach takie pogaduszki to standard. Przychodzę do przychodni i słyszę od pielęgniarki, która mówi do córki, że „wczoraj właśnie była tutaj Twoja koleżanka xyz, ma zapalenia oskrzeli”.
Ogarnijcie się wszystkie pielęgniarki, bo ewidentnie nie macie chyba pojęcia, że to jest karalne!
Skoro tygodniami może pani nie posyłać dziecka do przedszkola, to znaczy, że ono pani niepotrzebne. Czyli wszystko gra. Matka pracująca posyła dziecko do przedszkola, a matka, która może z nim siedzieć w domu siedzi w domu.
To oznacza tylko tyle, że zdrowie dziecka jest dla mnie najważniejsze. Bo o ile Lenka poradzi sobie z katarem, to już mój 4-miesięczny syn może przez niego trafić do szpitala.
Rozsmieszyl mnie Pani komentarz. Naprawdę Pani uważa że do przedszkola powinny chodzić tylko dzieci osób pracujących? Czy może dziecko chodzi też po to żeby się lepiej rozwijało intelektualnie i manualnie oraz miało kontakt z innymi dziećmi?
trzeba mieć jakieś priorytety no i sorry albo ważniejsze jest dla Ciebie zdrowie dziecka albo praca. ..
Porażają mnie odpowiedzi matek- będę puszczać chore dziecko do przedszkola,wasze dzieci mnie nie interesują!Czy wy ludzie jesteście poważni?Nie,jesteście zwyczajnie aroganccy i głupi bo tu innych określeń nie znajduję.Załòżcie może własne przedszkole dla nieodpowiedzialnych rodzicòw i puszczajcie tam swoje dzieci.Ludzie trochę wyobraźni!
Liczę bardzo na to że maj na karku i sezon choroby sie skonczy. Inaczej zwariuje z moja dwojka w domu.
JAk jest sezon na wirusy to nie uchronisz, nawet nie puszczajac do przedszkola, wirusy sa wszedzie w powietrzu takze.
Sprawy maja sie zupelnie inaczej jak sie ma kogos do opieki keidy dziecko ma katar. Ja mieszkam sama z mezem w wielkim miescie i rodzine mamy po 200 km dalej w kazda strone polski. Niestety nie mozemy sobie pozwolic na czeste chorobowe w pracy, puszczam wiec z katarem.
P.S nie mam wyrzutów sumienia i nie szkoda mi innych dzieci.
a mi szkoda ludzi takich jak Ty i nawet nie znajduję wytłumaczenia na taką bezczelność. O ile sam katar nie stwarza jakiegoś ogromnego zagrożenia to w połączeniu z kaszlem może to być coś poważniejszego. Skoro nie pozwalacie sobie w pracy na zwolnienia- może pora znaleźć opiekunkę w takich sytuacjach? Poza tym takie tłumaczenia- mam daleko rodzinę do mnie nie przemawiają. Jakichś znajomych chyba macie? Poza tym mieszkając w tym „wielkim mieście, jak to określiłaś” masz wiele możliwości. Ja sama mieszkam z córką w Warszawie- wychowuje ją sama, a moja córka chora do przedszkola nie chodzi! Ponadto takim ludziom tylko życzyć, by ich dziecko przyniosło coś o wiele wiele bardziej poważnego z przedszkola- wtedy innym też nie powinno być przykro,że wasze dziecko coś złapało.
Wiesz, że istnieje antykoncepcja? Skoro nie mam możliwości zapewnienia dziecku opieki, to nie decyduję się na dziecko. Czyżby było tylko kolejnym punktem na liście zdań po pracy, mieszkaniu, samochodzie itp.? Poza tym z wielkomiejskich zarobków powinno chyba wystarczyć na wynajęcie opiekunki, która posiedzi przez kilka dni z chorym dzieckiem, skoro oboje pracujecie na tak eksponowanych stanowiskach, że nie możecie sobie pozwolić na te kilka dni L4?
Kurcze, troche mnie podnosi jak czytam co niektóre komentarze. Najgorsza jest skrajność! Te matki które posyłają chore dzieci i nic ich reszta nie obchodzi, oraz te które krzyczą że po co rodzić jesli nie można siedzieć z dzieckiem w domu. Życie niestety nie jest czarno-białe. Chcemy mieć dzieci i rodzimy je, ale każdy wie że czasy sa teraz inne niż 50 lat temu, kobiety pracują, bo muszą (i chcą), babcie nie mogą lub nie chcą zajmować sie wnuczkami, kredyt mieszkaniowy nie ma litości, pracodawcy kobiet biorącej L4 co miesiąc też jej nie mają. Żeby było jasne- też jestem przeciw przyprowadzaniu chorych dzieciaków do przedszkola (czy szkoły). Dziecko wyraźnie chore, kaszlące mocno, z temperaturą, czujące się poprostu źle powinno bezwzględnie siedzieć w domu. Ale są sytuacje pośrednie, kiedy dziecko zaczyna coś łapać, albo jeszcze nie do końca mu przeszło. Najlepiej aby nie przychodziło, ale rodzice często posyłają.. Nie podoba mi się to, ale staram się też zrozumieć bo czasy naprawde ciężkie. Ja np.nie moge liczyc na pomoc dziadków ani nikogo. Mąż kurier na własnej działalności, nie może brać zwolnień lekarskich wogóle. Tesciowa schorowana, nie da rady zająć sie synkiem (lat 9), poza tym NIE CHCE. I co jej zrobie? Moi rodzice oboje pracują na pelen etat. Mama przejdzie na emeryturę jak Maksio bedzie po 20tce! Nie może pomóc. Mam szczęście że mój nie jest chorowity, i nawet w czasach przedszkolnych chorowal zwykle raz, góra dwa w roku. Ale koleżanki synek mimo wszelkich jej starań jest chory co miesiąc. Opieka nad nim nie należy do łatwych, jest bardzo kapryśny w gorączce. A wychowuje go sama, mieszka z rodzicami. Jej rodzice gruba po sześćdziesiątce, nie dają rady co troche zostawać z nim sami, odmawiają chodzenia z nim do lekarza, itd bo koleżanka ciagle w pracy. Mówią, to twoje dziecko, myna starość potrzebujemy też troche spokoju, my nie mamy już na to siły, nie z taka częstotliwością. W tamtym roku wzięła L4 sześć razy na dziecko, w tym roku podziękowali jej za współpracę. Utrzymuje sie z zasiłku i alimentoe, szuka innej pracy, ale jakie sa szanse że ją utrzyma. Dziecku ta chorowitość pewnie przejdzie za pare lat, ale narazie.. Więc pomimo że nie jest to usprawiedliwienie wszystkiego, to jest to jakieś wytłumaczenie, dlaczego posyła dzieciaka do przedszkola w czwartek, pomimo że zaczęło trochę pokasływać, liczy na to że te dwa dni jeszcze wytrzyma, a potem weekend ona ma wolny, wykuruje sie, poniedziałek ma tez wolny wiec jeszcze nie pojdzie do wtorku, to moze zdazy mu przejsc i obejdzie sie bez zwolnien. Sytuacje czasem sa naprawde ciężkie, nie bądźmy tak surowi w ocenie, bonie wiadomo czy nasza sytuacja sie kiedyś nie pogorszy.
Właśnie u nas sezon choroby 3 tygodniowy sie skonczyl, oby na swieta byly zdrowe
Sama zaczelam puszczac Zośkę z katarem, po tym jak zobaczylam jak co 2 dziecko w przedszkolu ma gola pod nosem. W koncu ona to z przedszkola przyniosla.
CO podajesz Lence na odporność.?
U nas już naszczescie po okresie chorob, rok meczylam sie z chorym ksawierem , to taki okres niestety trzeba to przezyc, i nic sie na to nie poradzi.
W ogole nie rozumiem co to dyskusje tutaj niektore matki poruszaja.
Sprawa jest prosta, chore dziecko jest leczone w domu! a nie przychodzi do przedszkola
🙁 tak juz niestety jest, oby na wiosne wszystko juz bylo dobrze.
Od kiedy moje dziecko zaczelo przebywac w zlobku zaczal sie koszmar mojego macierzystwa. Chcialam sobie ulzyc, pomoc dziecku, zeby lepiej sie rozwijalo, zeby bylo miedzy innymi dziecmi, zeby nauczylo sie tego wszystkieho czego nie nauczy sie z matka w domu. i co? i choroby ktore zinszcza to wszystko sa u nas na porzadku dziennym , wszystko na marne, moje plany i marzenia legly w gruzach, 🙁
Moje dziecko uczęszcza do przedszkola od 8 miesięcy z czego przez 5 miesięcy walczymy z alergią. Na co? nie mam pojęcia, ale byłabym przeszczęśliwa gdyby udało mi się zakończyć to „śledztwo” i nieustanny katar. Muszę powiedzieć że nie jest przyjemne znosić codziennie spojrzenia tych niektórych idealnych mam że „jak ja mogę przyprowadzać chore dziecko do przedszkola?”. Czasem mam możliwość wytłumaczyć że to alergia na coś co jest w przedszkolu (bo w trakcie nieobecności w przedszkolu problemy z katarem znikają) ale przeważnie tak jak zostało to przedstawione w teksie moje tłumaczenie jest odbierane jako tania wymówka. Moja rada : nie wszystko jest takie czarno-białe.
Stoję za Tobą murem, ale widzę nie któe mamy tu to ostro się oburzyły, nie rozumiem też dlaczego. Przecież każdy lekarz powie że chore siedzi w domu a nie w przedszkolu.
sa takie matki, wierze w to bo sama zaprowadzajac dziecko do przedszloka widze inne dzieci z gilem pod nosem i chusteczka w kieszeni. vholera mnie strzela widzac takie dziecko, a gdzie nauczyciel ktory reaguje?
A według mnie największy problem polega na tym…jak matka może pozwolić aby jej chore dziecko męczyło się poza domem!!! Nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko na coś takiego skazywać!!!! Jak jest chore to leży w lozku i marzy o tym zeby sie moc do mnie jak najczesciej przytulac i pospac. Trudno…sa sprawy ważne i wazniejsze!
to wtedy twierdzą, że alergia, albo sam katar bla bla bla. jedno i to samo. i ciągle jedne i te same dzieci chodzą i zarażają. U nas szczytem bezmyślności i nauczycielek i rodziców była matka, która na przedstawienie w przedszkolu przyszła z niemowlakiem, który miał ospe!! dzieci w całym prszedszkolu wysypało a nauczycielki (same dość bezmyślne stwierdziły, że pani twierdziła, że lekarz powiedział, że jak dziecko ma już krostki to nie zaraża!!!). Nie pomogła także rozmowa z dyrekcją, bo ona także nie widziała w tym nic złego.
od kiedy moje dziecko poszlo do przedszkola ja zawsze zwolenniczka tego typu placowek – juz mowie – nienawidze przedszkoli i lobkow, wlasnie przez choroby.
mysle ze nic i nikt tu nie wskora. tak jest i bedzie. dzieci chorowaly i choruja, to narma my rodzice musimy przez to po prostu przejsc.:(
Niestety rodzice nagminnie przyprowadzają chore dzieci do przedszkola. Nie przeszkadza im, że taki maluch z zielonymi glutami się sam męczy,że zaraża,że panie nie wytrą mu nosa bo to nie ich zadanie;/ jedna z mam przyznała się ze wysyła dziecko do ostatniej chwili,widzi ze coś się dzieje ale nie przeszkadza jej to. Poczeka az zadzwonią z przedszkola…ale to wina tez placówki,powinni zadać zaswiadczeń od lekarza. A jak nie to wezwac lekarza na wizyte i obciazyc rodzica kosztami. Chyba tylko wtedy zastanowiłby się czy wysłac chore do przedszkola czy zorganizowac mu opiekę..I co to za podejście zeby choremu isc do pracy,zwłaszcza z dziecmi.
Także uważam za karygodne wysyłanie dziecka z gorączką, które po prostu nie ma na to siły do przedszkola. Jednak nie każdy katar i kaszelek oznacza zarazę. Czasem faktycznie jest to alergia/pozostałość.
Fakt, że dzieci na okrągło przynoszą coś z przedszkola wynika w równej lub może nawet większej mierze z ich innej niż nasza odporności, którą nadal nabywają, innych warunków niż domowe, większy ścisk, emocje, zabawy, pocenie się, zgrzanie i wychłodzenie na zmianę. Zazwyczaj infekcje są zaraźliwe jeszcze przed wystąpieniem objawów, a żadna Mama nie jest jasnowidzem aby tego uniknąć. Poza tym, czynniki infekcyjne są w okół nas/ na nas non stop i chwilowe obniżenie odporności ułatwia im atak – wiecie Mamy jak wygląda zabawa dzieci? Ile są w stanie biegać w przedszkolnym ogródku, aż upocą ostatnią suchą nitkę i następnie spędzają resztę dnia w takiej wilgotnej koszulce. To obniża odporność i otwiera wrota dla wirusów.
A ile z Was idealne mamy zapewnia dziecku codziennie dwie godziny na świeżym powietrzu aby zahartować ten mały, słodziutki organizm?
Nie jestem idealną mamą, choć staram się jak mogę, jednak nie odpuściłabym sobie dnia by nie wyjść z dzieckiem na spacer. Być może jestem w lepszej sytuacji od pozostałych – szwajcarskie powietrze zachęca wręcz do aktywności poza domem, jednak będąc w Polsce, zwłaszcza w okresie grzewczym, nie pokusiłabym się o regularne wyjścia zwłaszcza w dni podwyższonym poziomem zanieczyszczenia.
Co do odporności – zgadzam się z Tobą. Nie każdy katar straszny jak go malują, ale zaprowadzanie dziecka do przedszkola z podwyższoną temperaturą wręcz nie mieści mi się w głowie. Szkoda, że w polskich przedszkolach nie ma „wytycznych” jak postępować w przypadku różnych objawów, a przynajmniej tych oczywistych, jak gorączka – w Szwajcarii nie ma takich dylematów, bo są ściśle określone zasady, kiedy można a kiedy nie można przyprowadzać dziecko do przedszkola i problem znika. Nie ma też możliwości, by widocznie chore dziecko weszło na salę niezauważone. Dodatkowo, w razie niepewności (np. katar) pozostaje konsultacja z przedszkolanką. Wszystko jest poukładane jak w szwajcarskim zegarku, a w razie W wiadomo do kogo zapukać… Porządek musi być, a jego przestrzeganie zapewnia spokój rodzica. Co kraj to obyczaj.
Małgosiu, zgadzam sie z twoimi wypowiedziami , czy mogłabyś napisać mi cis wiecej o zasadach panujących w twoim przedszkolu?
Bardzo potrzebujemy takiego porządku w naszym.
Pozdrawiam
Dokladnie. Poza tym kiedy infekcja przechodzi, spada goraczka, wirusa juz w organizmie nie ma a zostaje jeszcze np. kaszel poinfekcyjny ktory potrafi trwac np. dwa tygodnie, nawet pediatrzy mowia, ze dziecko moze isc do przedszkola, ze juz nie zaraza. Wiec bez przesady z obwinianiem matek kaszlacych dzieci. Infekcje dziecko moze zlapac bedac z Toba w sklepie czy komunikacji miejskiej. Mozesz tez „przyniesc” wirusa z pracy sama nawet o tym nie wiedzac. Moja synek wlasnie bedac z nami na spacerze „zlapal” wirusowe zapalenie krtani, z zadnym innym dzieckiem sie nie bawiac.
skoro dziecko jest zdrowe i rodzic co do tego nie ma wątpliwości ( na wizycie kontrolnej, na którą każą się zgłosić po chorobie, można poprosić lekarza o zaświadczenie, że dziecko jest zdrowe.
I co? Do czoła sobie to zaświadczenie przykleić, żeby inne matki raczyły nie oceniać? Przerażają mnie takie artykuły i komentarze pod nimi. Mam wrażenie, że odbieracie innym mamom prawo do samostanowienia o sobie i swoim dziecku, a Wasza opinia jest zawsze wiążąca. Widzicie obce dziecko przez 2 minuty i najlepiej wiecie co mu jest. Alergia to tylko wymówka, kaszel poinfekcyjny czy katar sezonowy trwający niemal pół roku to na pewno ciężka choroba, którą zrazi się Wasze dziecko. Nigdy nie posłałam dziecka z gorączka lub podejrzeniem jakiejś infekcji do przedszkola, mało tego zdarzało mi się zostawiać go w domu profilaktycznie, by nie zaraził innych i sam czuł się komfortowo, gdy okazywało się, że np. miał styczność z kuzynem, który kilka godzin później dostał jelitówki. Syn ma natomiast przypadłość taką- podobnie zresztą jak sporo znanych mi dzieci, że w sezonie jesienno-zimowym katar ma prawie non-stop. Nie raz i nie dwa byłam z nim w tej sprawie u różnych lekarzy i zawsze dowiadywałam się, że to normalne, jest zdrowy i może chodzić do przedszkola, zaświadczenie też kiedyś zdarzyło mi się na początku wziąć, choć pani przedszkolanka w ogóle go nie chciała, bo sama widziała, że dziecko jest zdrowe, a katar, podkreślam- sam katar, ma prawie cała grupa w tym okresie. Ale pełne wątpliwości i oskarżeń spojrzenia innych matek nieraz miałam okazję odczuć, choć co ciekawe, ich pociechy również najczęściej były zakatarzone. Ale a nóż to dziecko obok jest naprawdę chore…, bo moje ma tylko katar… Drogie mamy, czasem jesteście gorsze niż politycy i większe podziały wprowadzacie i większą nienawiść siejecie! Zawsze wiecie lepiej czy obce dziecko chore czy zdrowe, czy czapeczka wskazana czy nie, czy dziecko szczęśliwe czy nie, czy odpowiednio zaopiekowane czy nie. Zajmijcie się swoimi dziećmi i zaufajcie kompetencjom innych matek. W 99% one też są dobrymi matkami i też chcą jak najlepiej dla tych maluszków ☺
Moja prawie 3-latka niedawno zaczęła uczęszczać do prywatnego przedszkola w Szwajcarii. Na początku dostaliśmy listę z wypisaniem wszystkich dolegliwości, przy których dziecko powinno kategorycznie zostać w domu, np. przy utrzymującej się przez 24h gorączce. Nie było jednak mowy o katarze i ku mojemu zaskoczeniu do przedszkola nagminnie uczęszczają dzieci też te mocno zakatarzone. Gdy i moje złapało katar, po konsultacji z przedszkolanką nie zostało zwolnione z zajęć, przechodziło w tym stanie 3 tyg. (nigdy wcześniej z powodu zatkanego nosa tak się nie męczyło) i dopiero niedawno córeczka wróciła do lepszej formy. Myślę, że na takie ewentualności trzeba się przygotować, a przed nami dopiero początek l.. Nie mniej jednak będąc rodzicem trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje, mieć na tyle empatii i rozumu by móc ocenić sytuację i nie wystawiać innych dzieci na cierpienie. Rozumiem Twoje rozgoryczenie.
Lubię zaglądać na twojego bloga. Ale po takich wpisach mam wrażenie,że urwałaś się z innej planety. Serio?! Nie dociera do Ciebie i do Tobie podobnych,że dla niektórych trzecie L4 w roku ,z powodu choroby dziecka to poważne nieprzyjemności w pracy? Albo nawet wypowiedzenie umowy- jeśli jesteś farciarzem i takową posiadasz- z powodu miliona powodów wyimaginowanych przez pracodawce?!
Nie dociera do Was,że pensja minimalna to fakt i niektórzy z takiej muszą się utrzymać?!
I piszę to z pozycji tej matki, która może sobie pozwolić na „siedzenie” z dziećmi w domu.
To co? Idac tym tropem wysylac chore dziecko do przedszkola bo szkoda matek, ze chodza na zwolnienia iz tego powodu ? Glupota….
To najlepiej trzymajcie dzieci w domu zlikwidujcie przedszkola i po problemie…Albo niech Państwo płaci matkom by te nie musiały pracować tylko miały czas na zajmowanie się dziećmi…Bo przecież każdy pracodawaca jest tak bardzo zadowolony jak ktoś idzie na l4 a umowy zlecenia w ogóle nie dają możliwości l4…
Bez przesady,na okres choroby dziecka mozesz poprosić kogoś z rodziny ,np.którąś z babć aby zajęła się dzieckiem,a nie robić z przedszkola „opieki zdrowotnej” i zarazem zarażać inne dzieci .
o my god :O w takim razie niektorzy rodzice musieliby chyba z kilka miesiecy przesiedziec w domu. Dziecko chodzi do przedszkola tez po to zeby poznac nowe wirusy i sie na nie uodpornic Drogie Panie. Każda mama wie, że pierwsze dwa lata w przedszkolu to są w kółko przeziebienia, bo sie poprostu dziecko zaraża, jak sie ma niemowlaki w domu to rzeczywiście czasem lepiej nie posyłać do przedszkola starszaka jak sie chce uchronić ale niema opcji że wszystkie dzieci w przedszkolu będą zdrowe, i sie niezarazimy. Wirus czesto dopiero po kilku dniach jest widoczny czy bakteria. A wchodząc do przedszkola wszystkie dzieci mają nowe nowe wirusy i bakterie z ktrymi dziecko niemiał kontaktu do tej pory i dlatego chorujemy. Niektóre dzieci które nie chodziły do przedszkola dopiero w szkole zaczynają chorować poważniej bo niemiało kontaktu z tyloma wirusami, bakteriami.
Najwiecej maja do narzekana mamy siedzace w domu,albo majace babcie pod reka. Mama ktora musi beac l4 na katarek dziecka, nie powiedzialaby czegos takiego…
Jak nie pracowalam,tez trzymalam dziecko,zeby sie nie zarazalo…a teraz pracuje I bede posylac chore do przedszkola.
Dokładnie zgadzam się z Panią!Taka prawda!
Wydaje mi się że każdy kto puszcza dziecko do przedszkola liczy się z wiecznymi chorobami
Czemu autorka przed posłaniem dziecka do przedszkola nie zapoznała się z opinią i licznymi publikacjami. Pozatym testy alergiczne nie są 100 % potwierdzeniem iż dziecko ma na daną rzecz alergie. W tych czasach pełnych szczprycowanej chemią żywności na prawdę nieraz ciężko jest doszukać się alergii na dany czynnik. Ja od września posyłam dziecko do przedszkola ale wiedziałam od zawsze ze będę zmagać się z chorobami tym bardziej gdzie moje dziecko jest podatne na choroby. Ale żadna niania nie zapewni jej tylu atrakcji co pani w przedszkolu i kontakt z rówieśnikami.
Każdy wie jak jest w przedszkolu i zapisuje tam dzieci na własną odpowiedzialność.. ja swojego poslalam i razem z młodszym bratem odchorowuja to średnio co 2 tydzień :/ życie.. ponosze konsekwencje własnej decyzji i finansowe i zdrowotne.. przedszkole nie jest obowiązkowe.. jak ktoś liczy na to, że w przedszkolu zwlaszcza państwowym jego dziecko będzie, jak w domu pepkiem świata to się myli
Przyzwyczailam dziecko do przedszkola, zaadoptowalo sie a teraz chce chodzic to musi siedziec w domu bo chore 🙁 zal mi go . 🙁
Nasza Kornelia ma 3 lata i od wrzesnia chodzi do przedszkola. Od wrzsnia wydalam 4000 zł na żłobek, plus okolo 1000 zł na leki.
Kornelka była łącznie 25 dni w przedszkolu. :(:(:(
Rozwazam opcje niani , bo dluzej moje nerwy i stres zwiazany z chorobami i wizytami u lekary oraz strata pieniedzy nie zniose.
TAK ! ZA 5000ZŁ MOZNA MIEC NIANIE NA % MIESIECY I ZDROWE SZCZESLIWE DZIECKO. SZKODA ZE O NIANIE TAK TERAZ CIEZKO.
Popieram 100%, u nas non stop jakies choroby, pluca juz 2 razy w tym roku.
Gugu – zajebisty tekst – dzieki za niego !
Biedne te nasze dzieci 🙁 Za jakie grzechy, one nie sa niczemu winne, chca do przedszkla isc spedzic milo czas a nie wrocic z zapchanym noskiem i nie przesypiac nocy 🙁
Chore dziecko do przedszkola? To tacy rodzice są w ogole? Nie mam dzieci ale chyba jest nienormalne zeby puszczac dziecko z goraczka do przedszkola ludzieeee…..
Najbardziej wkurza mnie jak rodzic mowi ze jego dziecko ma alergie. Do cholery jasnej alergia alergia ale skad moze rodzic wiedziec ze to nie przeziebienie. Najlepiej zwalic na alergie i miec gdzies – niech chodzi i zaraza.
A ludzie nie wiedzą WARTO PODKREŚLIĆ że alergia powoduje szybsze zachorowania i infekcje a infekcja nasila alergie i takie jest bledne kolo, dlatego alergikow nie powinni przyjmowac do przedszkoli. Albo zrobic oddielne placowki dla dzieci alergikow. Wtedy juz nikt nie bedzie zganial choroby na alergie ktore sa tak samo niebezpieczne jak choroby wirusowe. AMEN!
Moja córka ma alergie do tego atopowe zapalenie skóry. To może odrazu powinnam zamknąć ja w zakladzie opieki. Czy to jej wina że taka sie urodziła. Nastepnym razem jak Pani coś napisze prosze się zastanowić sto razy
Chyba nie ma Pani pojęcia co to jest alergia. Mój syn ma alergię na roztocza i jego frekwencja w przedszkolu nie odbiega od frekwencji innych dzieci. Alergia pod kontrolą leków nie musi powodować że dziecko jest cały czas chore. Owszem był podatniejszy na infekcje zanim został zdiagnozowany, ale teraz choruje zadko. Katar niestety przy alergii na roztocza często bywa rano, a po godzinie mija i syn nie ma z tym jakichś strasznych kłopotów.
matka dziecka alergicznego WIE kiedy to jest alergia.
Mimo iz dziecko spedza czesc czasu w przedszkolu to jest z dzieckiem obserwuje [tez zanim do przedszkola posle] i umie rozpoznac. Wie gdzie dziecko przebywa w jakich warunkach i czy bylo narazone na alergeny.
Sama jak syn zaczyna kichac zglaszam w przedszkolu, czy kichanie czy katar z noska [wodny – jak leci zielen to wiadomo .. bez przesady] Ale ogolnie jak zaczyna syna 'brac’ to zlaszam ze akurat 'sie obserwujemy’ bo to alergia jest raczej – przedszkolanki nie maja problemu z tym – zazwyczaj szybciej sie konczy niz zaczyna.
Jak ktos napisal nizej [Ania] dziecko pod kontrola alergologa i lekow duzo lagoniej wszystko przechodzi. Syn zanim zaczol brac leki byl tragiczny, dusznosci dychawice rowadzace do wymiotow. Nieraz tydzien na rekach non stop zanim cos pomoglo. Teraz od kad bierze leki 'jak reka odjal’. A 'rzuty’ alergiczne [ktore inni odbieraja za przeziebienie] do ”wyleczenia w kilka dnia”
Rodzice chorych dzieci powinni być bardziej surowo traktowani przez personel złobków. Egzekwować każdy katar, nawet ten alergiczny.
Tyle się placi za przedszkola a tu nie dosc ze stres jak to dziecko przezyje dzien bez mamy za ktora teskni ( u nas okres adaptacyjny trwal 3 miesiace) to zeby byl zadowolony z zabaw i pań, to jeszcze te choroby, ktore sa najgorsze niestety w takich placowkach. Powinni bardziej do tego rygorystycznie podchodzic .
Podobno pierwszy rok jest taki chorobliwy, czekam wiec i czekam a tu jak chorowal tak choruje 🙁
Zgadzam sie z Tobą w 101%. Też jestem zla i pelna podziwu dla rodzcow ktore zostawioja swoje biedne chore dzieci w przedszkolu.
Nic na to nie poradzimy, zawsze tak bylo jest i bedzie. NA jedno dobrze ze sie dzieci zahartuja
Moje dziecko od stycznia zaczęło chodzić do przedszkola a właściwie chodzić po choroby. Chciałbym rozumieć dlaczego rodzice zostawiają chore dzieci w przedszkolu. Nie obawiają się powikłań z niedoleczonych przeziębień itp. Kocham swoje dziecko ponad życie i stawiam je ponad wszelkie pieniądze i potrzeby jakie mam. Też jestem oburzona, podobnie jak autorka bloga.
I wlasnie dlatego po rozmowach i wywiadach z osobami mi bliskimi i ich doswiadczeniami zapisalam dziecko nie do przedszkola tylko do niani. Nie choruje a to najwazniejsze niestety zdrowie u dziecka jest dla mnie priorytetem.
Dzieci chorują bo nie mają odpowiedniej higieny.
Nie mycie rak, wycieranie w jeden recznik wielorazowego uzytku ktory prany jest w najlepszym wypadku raz na 2 dni.
Nawet nie strasz!
Od wrzesnia posylam moja 2 latke do zlobka!
:(((((
Jeszcze miesiac i juz bedzie pogoda do zaprowadzania. Niestety u nas to samo, cigle choroby przynoszone wlasnie z przedszkola:(
żłobki to siedlisko bakterii i wirusów. Jak tam wchodze od razu mam wrazenie ze jakas chora jestem
Tylko że katar to też choroba przynajmniej dla mnie. Od kataru robią sie zapalenia ucha, infekcje, schodzi niżej jest kaszel, kaszel nie leczony to oskrzela albo od razu pluca. Hello ! Dlaczego wiec katar jest tak bagatelizowany. Nie mowiac juz o niemowlaku w domu ktoremu katar moze zafundowac starszak ktory przyniosl go ze zlobka. Takie malenstwo z katarem to od razu w szpitalu laduje. JEst wiec mega niebezpieczny.
Temat rzeka. Nie wyobrażam sobie, żeby dziecko z gorączką i osłabione puścić do przedszkola. Z drugiej strony katar moim zdaniem nie jest powodem do zostania w domu. Obie moje córki nie chorują zbyt często. Zdarzyły się przypadki np zapalenia oskrzeli, ale ogólnie jest dobrze. Tylko gdy dziecko mi się rozchoruje w ogóle nie analizuję czy to wina dzieci z przedszkola tak szczerze na dobrą sprawę mogły dostać w prezencie od męża przyniósł z pracy czy ode mnie czy po prostu nawet w sklepie. Lepiej żeby dzieci w okresie przedszkolnym się zahartowało niż w szkole notorycznie opuszczało zajęcia. Temat przedszkola i chorowania to nie tylko inne dzieci. Ja zauważyłam, że w większości przedszkoli w okresie zimowym jest za gorąco sama często mówiłam to Panią suche powietrze wysusza śluzówkę nosa o wyjściu w zimę to raz na wielką £askę , dzieci ubrane w bluzach notorycznie przegrzewane. Jak przygląda£am się w szatni to dzieci ubrane w rajstopy spodnie śniegowce dziecko w aucie a na dworze 0°C. Nie mówię, że to tylko kwestia przegrzewania.Ma na to wiele czynników fatalne powietrze w mieście, osobiste predyspozycje dziecka. Dlatego warto wcześniej zacząć dziecko hartować przed pójściem do przedszkola.Z drugiej strony czy zdajecie sobie ile osób pracuję bez umowy o pracę. Mam koleżankę naprawdę dzielna kobieta mąż odszedł w prezencie zostawił długi nie płaci alimentów. Gdy jej dzieci naprawdę są chore zostaje w domu i nie zarabia tak w jej przypadku nie ma Cię w pracy nie masz kasy. Z katarem posyła bo jej córka ma go przez cały okres od października do marca. Życie nie jest czarno- białe.
Dodam, że starsza córka poszła do przedszkola gdy urodziła nam się druga córka. Puszczałam ją mimo, że czasami mała złapała nawet katar może dzięki temu, że pozwalałam oczywiście w rozsądnych granicach na kontakt z czynnikami chorobotwórczymi ma lepszą odporność.
Ja zaprowadzam z katarem ale tylko dlatego ze od pol roku moje dziecko ciagle siedzial ow domu bo katar bo katar bo katar i ten cholerny katar. W koncu sama zauwazylam ze inne z katerm przychodza a mnie z pracy chca wyzucic za ciagle l4 na dziecko. Wiec i moja chodzi z katarem.
Witaj w klubie! Lila też 3 miesiąc w domu – bo w końcu ma 6 tygodniową siostrę której nie chce przywlec choroby z przedszkola. Łączę się więc w bólu i stratą pieniędzy.
oł dzizys jakie poruszenie! prawda jest jedna- chore dziecko ma siedziec w domu a nie chodzic do przedszkola i zarazac inne. kropka!
Brawo! I wszystko na temat.
nie podoba mi sie to co w tej chwili przeczytalam …. bedac za granic nie moge sobie pozwolic na siedzenie w domu bo moje dziecko dostało katarku ….. bo inaczzzej przy tutejszej pogodzi była bym w domu przynajmniej raz w miesiacu .. jak nie 2 bo mam 2 dzieci …… co wiaze sie z utrata pracy ……. nie zawsze goraczka , katar , albo co tam jeszcze oznacza chorobe . tzn moj letni syn chodzi do niani goraczkuje co roz bo ida mu zeby … tak ida zeby i co musiala bym siedziec w domu bo ma goraczke ……??????? albo lekki katarek … przy zmianie z zimmy na wiosne dzieci czasto sa zakatarzone …. eh …. przepraszam ale nie wypada pisac tak jak napisalas ….
A ja mam alergika takiego faktycznego. Co z tego że w domu bierze wziewy przeciw alergiczne i do nosa lek i przeciw alergiczny syrop jak i tak pociąga nosem. Nie będę wszystkim z osobna tłumaczyć że jest jak jest. Są dni kiedy nie ma kataru a są dni kiedy leci mu z nosa i już. Zaświadczenie jest u wychowawcy można sobie zobaczyć i już. Nigdy nie posyłam syna z gorączką do przedszkola i jak go już bardzo kaszle to też zostaje w domu. Ale wy też mamy nie ocenianie jak nie wiecie o co chodzi!!
Zgadzam sie z Toba w 100%!
Dodatkowo dodam, ze wg mnie opiekunowie przedszkolni po zidentyfikowaniu chorego Dziecka w grupie powinni odsylac je do domu.
Pozdrawiam
Weź się za robotę a nie pisanie „bloga” z mądrosciami.
Co Kasia, wstyd jutro dziecko z katarem do przedszkola zaprowadzić?
Witam, czytam, czytam, czytam i się dziwię komentarzem. Nie popieram wszystkich postów Pani Kingi ale nie neguje ich i nie obrazam Jej osoby. Bloggerka ma pełne prawo do własnego zdania i pisania bloga, który ku zaskoczeniu P. Kasiu jest Jej „robotą”. Jeśli Pani nie zgadza się z postem to oczywiście może Pani napisać swoje spostrzeżenia ale lekceważące komentarze są nie na miejscu. Sama prowadzałam starsze dzieci i prowadzam obecnie do przedszkola córcie i również denerwuje mnie to, że niektóre mamy przyprowadzają chore dzieci do przedszkola. Widać po zachowaniu dziecka i słychać ( np. po rodzaju kaszlu), które dziecko jest alergikiem a które jest poprostu chore. Taki stan rzeczy świadczy tylko o mamie i jej zaangażowaniu w zdrowie dziecka. Rozumiem pracę, obowiązki itd ale co po tym, jak winikiem małych niepozornych przeziębien mogą być i często są poważne s chodzenia tj. Toczenie, RZS, ŁZS, CUKRZYCA ( tak cukrzyca). A co do Pan Przedszkolanek to i owszem tu rowniez istnieje ten problem i warto o nim mowic. Rozwiazanie tego problemu, i chorych dzieci i Pan, leży w gestii Dyrekcji przedszkoli. Mamy czytajcie posty jeśli macie ochotę lub nie czytajcie jeśli jej nie macie, wyrażające swoją opinię ale nie obrazajcie i nie poniżajcie Bloggerka – to świadczy tylko i wyłącznie o waszej kulturze. Rozpisalam sie nieco ale mam nadzieje, że zaowocuje to. Pozdrawiam
Przepraszam za przekształcenia słów- to mój słownik w tel.
Dlaczego piszesz o rodzicach? Niech ktoś napisze w końcu o chorych opiekunkach które z zapaleniem gardła kaszlem i Rota przychodzą do przedszkola! Odczepcie sie od rodziców w końcu i spójrzcie na druga stronę medalu!!!!
Pracowałam w trzylatkach w prywatnym przedszkolu prawie rok jako pomoc nauczyciela… I naprawdę Panie przedszkolanki WCALE nie mają ochoty chodzić chore do pracy, ale… Po pierwsze znakomita większość pracowała na umowę zlecenie – l4 im nie przysługiwało, po drugie nawet gdyby zdecydowały się na zwolnienie musiały by to robić ciągle bo to nie Panie zarażały dzieci tylko odwrotnie i ja sama chora byłam średnio raz na miesiąc, a po trzecie – awantury od dyrektorki po każdym zwolnieniu bo przy brakach kadrowych wynikajacych z chorob Pan przedszkolanek musiała łaczyc grupy co tez nie jest dla dzieciaków korzystne…
Rodzice nortorycznie posyłają do przedszkola dzieci po PROSTU chore, a potem chore są nie tylko inne dzieci ale i Panie przedszkolanki i ich rodziny, bo bakterie przywleczone ze żłobka czy przedszkola są wyjątkowo zjadliwe.
Panie Przedszkolanki w 90% chorują, ponieważ zarażają je chore dzieci przyprowadzane do przedszkola. Mamy, które przyprowadzają chore dzieci są po prostu egoistkami : bo one nie mogą wziąć L4, bo to, bo tamto. Mają w nosie, że ich WŁASNE (mam nadzieję ukochane ) dziecko męczy się w takim stanie w przedszkolu. Nie myślą o tym ze ukochaną pani opiekunka ze względu na to ze będzie chora nie przyjdzie pewnego dnia do przedszkola a ich dziecko będzie tym zrozpaczone. Najlepiej obwiniać wszystkich wokół.
A najzabawniejsze jest to, że pewnie większość z tych mam, które przyprowadzają chore dzieci, same będąc w podobnym stanie siedzą pod kolderką i cieszą się L4..