Jak myślicie, jaki narząd pełni w naszym organizmie władzę absolutną? Serce? Mózg? A jednak okazuje się, że coś zupełnie innego. Coś, o czym wstydzimy się mówić, o czym przypominamy sobie tylko wtedy, gdy zjedliśmy za dużo grochu w Wigilię. Mowa oczywiście o jelitach, o których dowiedziałam się ostatnio rewolucyjnych rzeczy, a między innymi tego, że te ukryte w trzewiach zawijasy mają niebagatelne znaczenie dla naszej psychiki. Ale po kolei.

Jelita są niedoceniane, pomijane, choć mamy ich w organizmie aż 7 metrów, a gdyby je rozciągnąć i rozprasować, miałyby długość kilku kilometrów. Wstydzimy się o nich mówić, sądząc, że jedyną ich rolą jest wytwarzanie tego, co potem znajdzie się w toalecie. Ewentualnie ci bardziej obeznani wiedzą, że to w jelitach wchłaniane są składniki odżywcze. Ale to zaledwie procent tego, czym zajmują się jelita.

Zdrowe jelita

80% naszych komórek odpornościowych znajduje się w jelitach (pamiętacie wpis: Jak wzmocnić odporność pijąc sok z kiszonej kapusty?), ale rodzimy się z zerową ich ilością. Pełny komplet bakterii  w jelitach uzyskujemy dopiero w okolicach 3 roku życia. Do tego czasu powinny już ujawnić się nasze nietolerancje pokarmowe i alergie, pod warunkiem, że dziecko miało kontakt z alergenem. To właśnie w jelitach decyduje się, czy potraktują one jakąś cząstkę jak intruza czy nie. Pierwszy kontakt z alergenem przechodzi gładko, niezauważalnie – to zapoznanie się z wrogiem w samym centrum dowodzenia, czyli w jelitach właśnie. Ale następny to już prawdziwa wojna – wystarczy odrobina orzeszka w ustach, którego nawet nie musisz połykać i reakcja następuje. Niestety nie mamy wpływu na to, na co jesteśmy uczuleni, ale dobra flora bakteryjna może bardzo pomóc. Ogromne znaczenie ma tutaj karmienie piersią, które m.in. zmniejsza ryzyko nietolerancji glutenu.

Jelita bardzo przypominają mózg, bo ich komórki nerwowe, połączenia i przekaźniki są dokładnie tak samo zbudowane jak te w mózgu. Stąd wiele osób odczuwając stres czuje silne parcie na jelita albo burczenie w ich okolicach. Mówi się, że „mamy pełne portki”, gdy się czegoś boimy albo „trawimy porażkę” po przegranej. Zakochani z kolei wspominają o motylach w brzuchu i bardzo często nie czują głodu, podobnie zresztą jak zestresowani. Mówi się też, że z nerwów wywraca się nam żołądek. To właśnie tak naprawdę reakcja jelit, które nie pozostają obojętne na nasze stany emocjonalne. To wszystko wina lub zasługa neuroprzekaźników, których ilość i rodzaj zależy z kolei od jakości bakterii zasiedlających nasze jelita. A te ważą aż 2 kilogramy!

Żeby zbadać, czy można mówić o jelitach jako o drugim mózgu, przeprowadzono eksperyment. Podanie pewnego szczepu bakterii, która ma pozytywny wpływ na florę jelitową, każdorazowo w trakcie badań obniżało u pacjenta poziom stresu; lepiej wypadał on też w testach na pamięć i zapamiętywanie. Bo od jelit prosto do mózgu prowadzi bezpośredni nerw błędny, który jest czymś w rodzaju telefonu – informuje jeden narząd o tym, co dzieje się u drugiego. Bo na pewno zdarzyło się wam, że zbliżająca się choroba pogarsza nagle wasze samopoczucie, choć nie możecie jeszcze określić, co wam w zasadzie dolega. A to już jelita dają znak o zaburzonej równowadze i ataku chorobotwórczych bakterii czy wirusów. Co więcej, potwierdzono zależność między stanami depresyjnymi i lękowymi a zaburzonym działaniem jelit. Ludzie latami narzekają na złe samopoczucie lub nieprzyjemne emocje, a okazuje się, że zamiast łykać leki należałoby się najpierw przyjrzeć swojemu żywieniu…

Podobnie ze stresem – naukowcy mówią, że jest wyjątkowo niehigieniczny dla naszych jelit. Kiedy żyjemy w nieustannym napięciu, one po prostu przestają spełniać swoją funkcję – stąd biegunki lub torsje. Jelita nie nadążają po prostu z robotą, bo całą energię, która jest im potrzebna, zużywa mózg na radzenie sobie ze stresem. Ponadto stan podenerwowania zmienia klimat w jelitach – „złe” bakterie namnażają się wtedy i hulają po nich, nie zważając na protesty „dobrych” koleżanek po fachu, a to fatalnie wpływa na nasze samopoczucie.

W stresie kurczy się również nasz żołądek, który nie da rady przyswoić tyle jedzenia, co zazwyczaj – dlatego wtedy szybciej doznajemy uczucia  sytości albo wręcz po posiłku czujemy się niedobrze.

Energia, jakiej potrzebujemy do życia, dostarczana jest właśnie z jelit – dlatego nie liczmy, że po posiłku dostaniemy energetycznego kopa. Przeciwnie, zachce nam się spać, bo po jedzeniu organizm zwalnia bieg – część krwi z mózgu odpływa do jelit, aby zacząć trawić, a to lepiej przebiega w atmosferze relaksu, a nie pośpiechu.

Nasza flora jelitowa jest w coraz gorszej kondycji. Wypływa to nie tylko ze stylu życia, ale również z chemizacji żywności. Ostatnio WHO opublikowało raport, w którym podaje, że jeden plasterek wędliny słabej jakości skraca nam życie o kilka minut! Można użyć słów klasyka – „jesteś tym, co jesz”…

Jakie z tego wnioski? Chcesz dobrze się czuć, zadbaj o swoje jelita. Bo jelita lubią dobrze zjeść, a z dobrym, nieprzetworzonym jedzeniem poradzą sobie w każdej ilości (wiem, bo znajomi mówią, że jem jak koń…). Ale do tego potrzebny jest spokój i relaks, czego i sobie, i wam życzę.