Po pewnym pobycie w szpitalu, dostałam kiedyś lekkiej fobii szpitalnej. Na samą myśl o nim oblewały mnie zimne poty. Zbudowałam sobie wtedy w głowie futurystyczny świat, w którym chory nie musi wychodzić z domu, bo wszystkie choroby będzie można leczyć online.

Niestety, aż tak daleko świat nie poszedł do przodu, ale okazuje się, że moja wizja sprzed lat była bliska tego, co oferuje nam dziś telemedycyna. Jeśli też nie mieliście pojęcia, że coś takiego istnieje, posłuchajcie.

Telemedycyna – konsultacja z lekarzem przez telefon

Wyobraźcie sobie chorego, np. na serce. Staruszkę, która pamięta jeszcze czasy II Wojny  Światowej i każde wyjście z domu jest dla niej wycieczką na Rysy. A wychodzić musi praktycznie codziennie, bo serce, które przeżyło powstanie, wymaga codziennego monitoringu ( z pomocą przychodzi np. Telemedycyna Polska, która specjalizuje się w usługach telekardiologicznych). Takich ludzi – z tego, co obserwuję w przychodni – jest sporo: są na tyle sprawni, że opieka domowa im się nie należy i na tyle chorzy, że w gabinecie lekarza czy pielęgniarki są codziennie. I właśnie im z pomocą przychodzi wynalazek, którym już w latach 50-tych posługiwali się lekarze do badania funkcji życiowych kosmonautów, którzy z tych swoich rakiet nie bardzo mogli wyskakiwać co jakiś czas na badania. Ich, podobnie jak dziś ludzi korzystających z dobrodziejstw telemedycyny, diagnozuje się na odległość: przez telefon i Internet. Dla przykładu: telemedycyna w Medicover, to możliwość skorzystania z  konsultacji z lekarzem przez telefon, czat lub wideokonferencje.

Najwięcej korzyści z takich usług czerpią na pewno osoby przewlekle chore, np. właśnie na serce czy cukrzycę, a już z pewnością docenią tę usługę osoby, które lubią się leczyć u Dr Google. Mając dostęp do platformy, na której zawsze dyżuruje lekarz, mogą automatycznie skonsultować swoje objawy. Co więcej, oferuje im się możliwość posiadania w domu urządzeń, coś jakby domowego EKG, które chory przykłada sobie w odpowiednie miejsca, a lekarz odczytuje wynik natychmiastowo. Podobnie działają platformy dla cukrzyków. Oczywiście usługi takie są (jeszcze) płatne – wysokość opłat jest różna i zaczyna się od 100 zł miesięcznie. Do tego należy dodać koszt urządzenia i jednorazowych przyssawek (ok 350-1200 zł). Dla jednego to dużo, dla innego mało, ale koszt świętego spokoju dla niektórych jest bezcenny.

Tylko właśnie… czy to daje jednak spokój? Oczywiście chorzy otrzymują natychmiastową pomoc (mimo iż lekarze nie mają jeszcze możilwości wystawienia pacjentowi e recepty), jeśli jest taka potrzeba, to wzywana jest karetka, ale czy to zastąpi osobisty kontakt z lekarzem, który potrafi zrugać od góry do dołu i natychmiast wysłać do szpitala albo przeciwnie: uspokoić i nazwać hipochondrykiem? Poza tym zalety telemedycyny są ogromne, ale czy osoba w podeszłym wieku, schorowana i zestresowana swoimi dolegliwościami, będzie umiała posłużyć się sprzętem we właściwy sposób, nie mówiąc już o tym, że komputer to jednak zagadka czasem nawet dla młodszych. Bywa zawodny, sieć nagle przestaje działać, więc suma sumarum taka osoba i tak musi wyjść z domu.

Nie wiem też, czy osoby, które są już przyzwyczajone do codziennych wizyt w przychodni są w stanie z nich zrezygnować. Nie oszukujmy się: dla niektórych to jedyna możliwość, żeby pogadać z ludźmi, nawet o chorobach, dolegliwościach. Telemedycyna jednak pozbawia ich tej wątpliwej bo wątpliwej, ale jednak rozrywki…

Telemedycyna oferuje nie tylko usługi dla cukrzyków i „sercowców”. Słyszałam, że cenią ją sobie też osoby korzystające z rehabilitacji, których fizjoterapeuta konsultuje i instruuje za pomocą wideokonferencji. Jednak sama wiem, jak ważne jest dokładne wykonywanie ćwiczeń – wątpię, czy klawiatura i monitor są w stanie zastąpić instruktora.

Telemedycyna jest już dostęona m.in dla pacjentów Medicover, Comarch czy Telemedycyna Polska.

Niestety: nie ufamy lekarzom, pielęgniarek nie lubimy za strajki, szpitali za ohydne jedzenie. Nic dziwnego, że szukamy sposobów, żeby uniknąć kontaktu z nimi. Telemedycyna ze swoimi platformami internetowymi, poradami online i innymi szerokimi możliwościami jest w stanie jednak zastąpić ich fachowość, której nie można im odmówić. Jest także świetnym wyborem dla tych, którzy podróżują i często wyjeżdżają, a mają dolegliwości, które można skonsultować telefonicznie czy za pomocą wideochata bez opukiwań przez lekarza. Nie muszą wtedy na gwałt szukać dyżuru lekarskiego, aby zapytać tylko o pewien drobiazg. Z drugiej strony, telemedycynę reklamuje się tym, że przestają istnieć bariery geograficzne, bo miejsce pobytu przestaje być problemem, ale sama znam miejsca, w których nadal nie ma jednak Internetu.

Telemedycyna to świetny kanał jako coś w rodzaju parasola bezpieczeństwa, ale jeśli miałabym całkowicie jej zaufać, to chyba nie, dziękuję. Boję się też, że niedługo ludzie w ogóle przestaną wychodzić z domu, no chyba że po to, aby łowić Pokemon ☺ Będą zdrowi, najedzeni i pięknie ubrani, ale nieszczęśliwi, bo jak dla mnie tylko kontakt z człowiekiem daje radość.

Follow my blog with Bloglovin

Tagged in:

,