Nie wiem, czy blog parentingowy to dobre miejsce na poruszanie tak drażliwego tematu jak telewizja w życiu dziecka. Nie wiem czy mój blog to miejsce na poruszenie tego tematu.  Ale zostałam do tego zmuszona: najpierw jedna z Was dziwi się, że puszczam dziecku bajki. Potem druga stwierdza, że „wychowanie medialne jest podstawą w naszych czasach”. Jako że zawsze uważałam, że podstawą wychowania jest rodzina, a nie media, to musiałam zabrać głos w tym sporze.

Wiele osób dziwi się, że nie mamy w domu telewizora. Pytana, odpowiadam zawsze to samo: „Jakoś nie dorobiliśmy się jeszcze”, co szybko zamyka usta ciekawskim. To zazwyczaj osoby, które zaczynają dzień „Kawą i herbatą” a kończą wieczornym wydaniem „Panoramy”. U nich telewizor jest tłem do rozmów, posiłków, zabaw dzieci i odrabiania przez nich zadań. Ja natomiast jestem z natury zwierzęciem stadnym – ale jeśli trafiam do domu, w którym telewizor jest najważniejszym członkiem rodziny, mam ochotę wyjść po kilku minutach. Przyczyną nie jest drący rajstopy pies, nie są to drewniane klocki, na których dziwnym trafem zawsze to ja siadam. Przyczyną jest ten huczący, wrzeszcząco-śpiewający sprzęt, który zajmuje honorowe miejsce w salonie. Próby spokojnej rozmowy spełzają na niczym, bo uwagę skutecznie odwracają Robert Janowski na wpół z Czesią z Klanu. Dzieci zamiast bawić się ze sobą w chowanego, krążą wokół telewizora jak satelity, wgapiając się bezmyślnie w migający ekran. Te mniejsze nic nie rozumieją (tyle ich szczęścia), większe wychwytują co ciekawsze dialogi i komentują, bo rozumieją już wszystko (na ich nieszczęście).

Decyzja o nieposiadaniu telewizora była więc świadoma, podyktowana po części obecnością dziecka w domu; nie oznacza to wcale, że zrezygnowaliśmy z dobrodziejstw telewizji. Nie chcieliśmy być jednak narażeni na zalew zupełnie przypadkowych informacji, seriali czy pustych show, ogólnie mówiąc: szumu, z którego ciężko wyłapać myśl przewodnią. Wybraliśmy zatem mniejsze zło – świadomie wybieramy programy, filmy i bajki, które w znośnej ilości za pomocą komputera dozujemy sobie i dziecku. Tak, dziecku również, nie ukrywam bowiem, że Lenka bajki oglądała, ogląda i będzie oglądać. Nie należymy do rodziców, którzy próbują odcinać swoje dziecko od współczesnego świata. Media są obecne w dzisiejszym (także naszym) świecie na każdym kroku. Zależało nam jednak, żeby telewizor nie stał się członkiem rodziny tak jak to stało się w wielu domach. Jak dotychczas zalet oglądania przez Lenkę bajek jest więcej niż wad: świadomie (z uporem maniaka będę podkreślać wagę tego słowa) postanowiliśmy podsuwać Lence tylko bajki anglojęzyczne, dostosowane oczywiście do jej wieku. Zbieramy teraz żniwa tej decyzji: Lenka ma 2,5 roku i zaskoczyła nas samych, kiedy nagle pewnego dnia zaczęła liczyć po angielsku…Powtarza też angielskie słówka, z którymi bez wątpienia zetknęła się w swoich ulubionych kreskówkach. Najważniejsze jednak, że to my jako rodzice decydujemy, w jakim momencie nasza córka dostaje nagrodę w postaci obejrzenia bajki i jak długo będzie mogła ją oglądać. Na nas spoczywa też odpowiedzialność, żeby zapewnić jej rozwój całościowy – Lenka biega, tańczy, śpiewa, gotuje z mamą, uczy się sprzątać i czyta książeczki. Nie zostaje wiele czasu na siedzenie przed ekranem komputera. Myślę że to nasz wielki sukces – nie zdarzyło się jeszcze, by Lenka zamiast spaceru albo zabawy w  piaskownicy wybrała bajki. Na całe szczęście czasy, gdy musiałam siadać obok niej i komentować obrazy na ekranie bezpowrotnie minęły. Nie będę wmawiać wam, że były to najbardziej pasjonujące momenty dnia… Teraz Lenka, kiedy tylko próbuję przysiąść obok niej i zagadywać, odgania mnie machaniem jak natrętną muchę.

Czy posługuję się bajkami, żeby pozbyć się dziecka, które pęta się pod nogami kiedy akurat lepię ciasto na pierogi? Cóż, pewnie wiele z was mnie za to znienawidzi ale…nie nie nie i jeszcze raz nie! Kawałek ciasta  zajmie ją na dłużej niż Dora czy Świnka Peppa… W najgorszym razie zrezygnuję z pierogów i zrobię coś z szybkich dań ( KLIK ).

Jak to napisała jedna z Was w komentarzach: „Po co wam te dzieci jeśli nie macie dla nich czasu?”… Media to ogromna siła, a w powiedzeniu, że dziecko chłonie jak gąbka jest sporo prawdy. Od nas, rodziców zależy czy ta siła pochłonie nasze dziecko czy będzie sprzymierzeńcem w wychowaniu mądrego małego człowieka.