Zaszyliśmy się aż na cztery dni. Tym razem z dziećmi. A właściwie to się zakopaliśmy. Albo wkopaliśmy. W Zakopanem.
Miłość miłość i tak dalej? No nie bardzo. Bo oczywiście jak się nie ma dzieci, to się jeździ we dwójkę i ma się to love story jak w piosence Sławomira. Ale jak już jest jedno dziecko, drugie – o zgrozo – to już przestaje być romantycznie. Zwyczajny wypad 2+2+1 (nie zapominajcie, że mamy psa) staje się swoistą walką o przetrwanie. Wiem co mówię, bo na takie rodzinne wypady wyjeżdżamy przynajmniej raz w miesiącu.

apartament marmot zakopanerodzina na kanapierozowe tulipany
plakaty
cavalier
cavalier dziecko
apartament matmot
dziecko i pies
apartament zakopane

Oczywiście podzieliłam się z Wami relacją na Instagramie (moje codzienne InstaStory możecie śledzić TUTAJ) o tym, jaki bałagan po sobie zostawiliśmy,  a raczej nasze pociechy, wszędzie gdzie się pojawialiśmy. Jedna z Was napisała mi, że dla takich jak my jest specjalnie wydzielone miejsce w piekle przygotowane przez kelnerów i obsługę restauracji. A ja tam uważam, że rodziny z dziećmi powinny mieć własną miejscówkę w restauracjach zabezpieczoną folią i wygłuszoną styropianem, bo rzeczywiście czasami jest mi wstyd za własne potomstwo. Dlaczego nie reaguję na to, co ono wyprawia? Bo chyba już jestem przyzwyczajona do takich zachowań w domu i jest mi wszystko jedno czy makaron wyląduje na mojej głowie, czy na podłodze pod stolikiem w knajpie. Przyjdzie Czilka i posprzata… Bez pełnych wyrzutu spojrzeń i komentowania, że rozrzucamy jedzenie.
Tak naprawdę wszędzie gdzie się zatrzymywaliśmy, robiliśmy istną demolkę. Zarówno w restauracjach, kawiarniach (polecam przepyszne śniadanka w klimatycznym STRH Bistro Art Cafe na Krupówkach i mega kawę w Samancie. Pozdrówcie od nas obsługę i jeszcze raz przekażcie przeprosiny), jak i w miejscu, w którym nocowaliśmy, czyli w Apartamencie Marmot 7 Zakopane. Ten ostatni, to piękne dwupoziomowe górskie mieszkanie z balkonem, przestrzennym salonem z bogatą kuchnią oraz dwiema samodzielnymi sypialniami. Wnętrze niesamowicie przytulne: z kominkiem i kącikiem dla dzieci. Prawdopodobnie właśnie teraz trwa tam generalny remont po naszym pobycie…

mama i dziecko
Pomyślicie: Ty się chwalisz czy się żalisz? Właściwie to nie wiem. Bo z jednej strony bardzo się cieszę na kolejne takie wyjazdy i Wam je gorąco polecam dla podładowania baterii, a z drugiej strony drżę na samą myśl, że znów będą patrzeć na naszą rodzinę jak na bandę wariatów, co to dopiero uciekli z zakładu zamkniętego. Bo u nas zwykły spacer wygląda jak performance teatru niezależnego, tudzież przepustka ze szpitala psychiatrycznego. Zamiast spokojnego marszu są podskoki, rzucanie się z płaczem na glebę, deptanie kałuż/linii na płytach chodnikowych/patyków, wieszanie się na czym popadnie i nagłe zrywy w pogoni za piórem gołębia. Zamiast spokojnego posiłku jest nieudolna próba ogarnięcia jedzenia uciekającego z talerza. Z takiej walki nigdy nie wychodzimy zupełnie czyści. Mamy za to nosy uciapane sosem pomidorowym, plamy, a raczej ordery ch(w)ały na bluzach i szpinak między zębami.

plecak dla dzieckadziewczynka

Plecak: Kipimleko / Spódnica, bluza: Atelini  / Buty: Bobux

Tak więc reasumując, chciałam Wam powiedzieć, że te nasze wyjazdy z dziećmi to właściwie żadne wakacje, urlopy czy odpoczynek, ale ciężkie rodzinne obozy przetrwania. Harówa trudniejsza niż w domowym zaciszu, bo trzeba ogarnąć siebie, dzieciaki, plan dnia, papusianko i atrakcje. W domu jakoś to łatwiej przychodzi, bo przecież wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Na wyjeździe musimy sobie wszystko zorganizować, gdzieś podejść, coś kupić, załatwić, być od kogoś zależnym. Ale mimo to gdy wracamy, to znów rozmyślamy gdzie by następnym razem wyjechać. Wprawdzie są momenty, kiedy obiecujemy sobie, że to był naprawdę ostatni taki wspólny wypad, nim Lenka i Antoś nie pójdą na studia, ale jednak takie rodzinne wycieczki mają swój urok. I mimo zmęczenia bawimy się doskonale w swoim towarzystwie. Gorzej z ludźmi, którzy spotykają naszą rozwydrzoną bandę na swojej drodze…
Przepraszam, współczuję i chyba jednak nie obiecuję poprawy przynajmniej przez kilka najbliższych lat.