Końcowe odliczanie do narodzin royal baby, gdzie urodzi się royal baby,  imię dla royal baby  – żeby było śmiesznie, nie tylko brytyjskie, ale i polskie plotkarskie portale przeżywają poród księżnej Kate.  A ja sobie myślę, że przecież każde z naszych dzieci dla nas jest takim prywatnym royal baby. Każda matka chciałaby, żeby dziecku było jak najlepiej; każde dziecko zasługuje na to, żeby było przyjęte po królewsku, wyczekiwane i kochane.

Miłości kupić się nie da, ale… królewski poród? Czemu nie! Naszła mnie taka przykra i wcale nie odkrywcza refleksja: pieniądze naprawdę rządzą światem. Za kasę można kupić czyjś profesjonalizm, troskę, najlepszą opiekę, a nawet to, że ktoś będzie dla nas miły i uśmiech nie odklei mu się od twarzy (ktoś powie, że nieszczery, ale któż nie uśmiecha się szczerze na myśl o forsie? ). Ale do rzeczy: trzecie dziecko rodziny królewskiej ma przyjść na świat dosłownie na dniach. Jesteście ciekawe, w jakich warunkach rodzi księżna Kate?

Najmłodszy członek królewskiej rodziny urodzi się w prywatnym skrzydle kliniki Lindo szpitala św. Marii. Oczywiście w Londynie. W tym samym miejscu Diana rodziła Williama i Harrego, a Kate dwoje pierwszych dzieci. Pewnie nasuwa Wam się to samo pytanie, co mnie.  Ile taka ,,przyjemność” kosztuje?

Za standardowy pokój, wynajęty na 24h trzeba zapłacić powyżej 5 tys. funtów, a w przypadku cesarskiego cięcia cena wzrasta do ponad 7 tys.! Gdyby jednak pobyt spodobał się młodej mamie bardziej, każda dodatkowa noc to kolejny tysiąc funtów. W pokoju ,,deluxe” (tak, jakby w tamtym standardy były zbyt małe), doba kosztuje 220 funtów więcej. Może lepiej nie przeliczajmy tego na złotówki, bo i po co się katować. Oczywiście każda dodatkowa usługa, np. dodatkowe badanie jest extra płatne.

W Lindo angielskie mamy rodzą dzieci już od 1937 r. Księżna Kate zapłaci nie tylko za prestiż i wyrobioną renomę. Szpital oferuje świetnych lekarzy i najlepszą opiekę. Przy każdej rodzącej kobiecie jest stale obecna położna, która trzyma rękę na pulsie. Zaraz po porodzie w przytulnym pokoju, świeżo upieczona mama dostaje wykwintne jedzonko. Może nawet dobrać do niego wino, albo szampana!  Gdzie w tym czasie podziewa się tata? O niego też dbają (chłopina się namęczył porodem ;-P ): wybiera sobie potrawy z menu i odpoczywa w pokoju, przygotowanym specjalnie na tę okazję. Prywatność i święty spokój… towar luksusowy na naszych porodówkach, prawda? Klinika Lindo oferuje jeszcze masę usług dodatkowych: np. specjalny masaż. Na stronie kliniki znajdziecie też informacje o godzinach odwiedzin (właściwie można wchodzić, kiedy się chce, byle by przed 22) , albo możliwości wnoszenia kwiatów na oddział.

Wiem, że w londyńskim szpitalu księżna Kate jest pacjentką numer 1. W moim wyliczaniu nie zachodzi ani o zawiść, ani o czepianie się, dziecko z rodziny królewskiej przecież nie urodzi się w byle jakim szpitalu, nikt też nie będzie żałował pieniędzy na poród. Ale kiedy czytałam o warunkach w klinice Lindo, zrobiło mi się troszkę… przykro. Tak, to chyba dobre określenie. Pamiętam, jak wyglądały moje porody. Jak przy narodzinach Antosia leżałam w sali straszliwie przeziębiona. Poród zaczynał się miesiąc przez terminem, a ja trafiłam na oddział z bolącym gardłem i okrutnym katarzyskiem. Powiedziałam o tym na wstępie personelowi (choć w sumie nie musiałam, bo nie trudno było zauważyć, że wyglądam nieciekawie). Nikt się moim ,,newsem” specjalnie nie przejął: trafiłam do pokoju z dwiema świeżo upieczonymi mamami i maleńkimi noworodkami. Gdyby wtedy moje nieszczęsne sąsiadki zaczęły robić wojnę z powodu mojego zasmarkanego towarzystwa, wcale by mnie to nie zdziwiło… ( trochę więcej o moim drugim porodzie pisałam TUTAJ)

Z doświadczenia, ale i z Waszych opowiadań wiem, że czasem na  oddziałach położniczych w naszych szpitalach dzieją się rzeczy dosłownie mrożące krew w żyłach. Zaniedbania, chamskie teksty, kompletny brak uwagi, olewanie pacjentek. Nie mówię, że to reguła, na pewno są tu mamy, które mają zupełnie inne doświadczenia. Ale życzyłabym sobie, żeby każde dziecko mogło się rodzić tak, jak na to zasługuje przychodząca na świat istota i rodząca w bólach mama, po niełatwych miesiącach ciąży.

Pomyślałam, że zbliżający się poród księżnej Kate i całe zamieszanie z nim związane to dobra okazja, żeby o tym pogadać… co myślicie? Jesteście zadowolone z tego, jak zajmowały się Wami położne/personel szpitala? Jak wspominacie pobyt na porodówce, czułyście, że Wy i dziecko jesteście w dobrych rękach?