1Znowu dyskusja o zmianie ustawy aborcyjnej. Pani z Telewizji z piątką dzieci, bojowniczka o prawa rodziny kontra bezdzietny, bezżenny polityk, o którym czasem głośno. Wyrywają sobie tych nienarodzonych i ich matki, wycierają nimi usta, używają jako argumentu, rzeczy, przedmiotu. Choć niby chodzi o ich dobro… Czy można zabijać, gdy dziecko śmiertelnie/nieuleczalnie chore? Czy można zabijać, gdy jego ojcem jest gwałciciel? Dyskusja ognista, padają epitety, tak liczne, jak ohydne. W dyskusji o dzieciach nie powinny paść takie słowa. Bezdzietnemu jakoś wybaczają, ale matce piątki?.. A ja sobie myślę…

… że zajmują się aborcją, a nikt nie myśli o tym, że potem te kobiety, które podjęły najtragiczniejszą decyzję życia leżą na jednym oddziale i w jednej sali z tymi, które dziecka oczekują i drżą o jego zdrowie!

…że nie tym powinien zająć się Sejm, ale problemem, że nikt, podkreślam, nikt nie przejmuje się losem kobiety, która musiała urodzić dziecko metodą naturalną, z tym, że dziecko właśnie umarło w jej łonie (takie są szpitalne standardy!). Leżałam w szpitalu z dziewczyną, której pierwsza ciąża zakończyła się w ten sposób – tydzień przed porodem diagnoza: „Płód (!) nie żyje. Musi pani urodzić samodzielnie”. I rodziła, „naturalnie”, wspomagana oksytocyną, rozrywana płaczem i kleszczami. Czy ktoś potem obejmuje taką panią opieką?!

…każdy, kto ma do podjęcia tak trudną decyzję dotyczącą aborcji dziecka nieuleczalnie chorego lub poczętego wbrew swojej woli, powinien zostać otoczony troskliwą opieką psychologa, psychiatry, specjalistów z dziedziny wady dziecka, które zdecydowała się usunąć. Powinien być nad nią rozłożony parasol ochronny. A tymczasem wystarczy dwóch lekarzy jakiekolwiek specjalizacji (ustawa nie precyzuje), aby wydać zgodę na zabieg!

Czy wszystko to jest humanitarne wobec tej kobiety?!

Ja wiem, że ostatnio gdzie nie spojrzysz, to same cierpiące, ciężko chore dzieci. Czy nie lepiej byłoby wiedzieć wcześniej i zdecydować, czy nie chcesz czasem oszczędzić cierpienia jemu i sobie? Nie lepiej… zabić? Jeśli zadajesz sobie takie pytanie, to odpowiedz od razu na inne: czy weźmiesz na siebie odpowiedzialność za tę śmierć? Jak spojrzysz sobie w oczy, wytłumaczysz kolejnemu dziecku? I co, jeśli aparatura jednak się pomyliła? A co, jeśli ktoś tam w górze szykował dla ciebie cud (albo los chciał spłatać ci figla) i właśnie się go pozbawiłaś?

Nie oceniam. Ja tylko zadaję pytania. Drążę, bo chcę, aby to była trudna decyzja. Życie ludzkie to nie rzucenie na szalę kawałka mięsa. W tej chwili możesz poczuć się Bogiem, ale czy po to rodziłaś się człowiekiem, żeby wykonywać jego robotę?

Nie oceniam, ale stoję na stanowisku matki dziecka, które urodziło się zdrowe i takim miało być według prognoz ginekologów. Przykro mi, nie potrafię wczuć się w sytuację kobiety, która stoi nad przepaścią i decyduje: skoczyć z tej grani czy uczepić się kurczowo skały? Nikt, ani matka pięciorga ani bezdzietny, nie powinien decydować za taką kobietę. Ona jest już wystarczająco rozrywana wyrzutami sumienia – czy tę kobietę muszą jeszcze sobie wyrywać frakcje polityczne? Ludzkie życie już od dawna jest elementem polityczno-internetowego szamba, ale żeby nawet życie nienarodzone?!