Kochane dzieci!

Patrzę na was teraz. Dokazujecie z psem po podłodze. Antek co chwilę ciągnie cię córeczko za włosy; ty z wrzaskiem wyrywasz mu je i wołasz „Antek, tak nie wolno!”. Przyglądam się temu z oddali i nie interweniuję. Nie przerywam. Radzicie sobie doskonale, nawet we własnych sporach. A ja, słysząc twoje, córeczko, wrzaski i twoje, synku, piski czuję, że jeszcze nigdy nie czułam się szczęśliwsza…

Słowa i prośby, które chcę wam przekazać, rosły we mnie powoli od czasu, gdy ty, Lenko, pierwszy raz pogłaskałaś Antka po rączce. Jeszcze takiej mikroskopijnej, z pomarszczoną skórą między paluszkami. Pachnącą tym, co jemu samemu pewnie śniło się przez pierwsze kilka miesięcy życia, dopóki my nie wypełniliśmy szczelnie jego świata. Tego dnia on się urodził, a ty też stałaś się inna. Stałaś się Siostrą.

Gdy zobaczyłam was w tym dniu tak razem, chciałam odejść, zostawić was samych. Patrzyliście na siebie.  W twoich oczach, córeczko, wyczytałam akceptację – i poczułam, jak radość wypełnia mnie całą.  Bo nie wiesz tego, ale przez całą ciążę śmiertelnie bałam się, jak potraktujesz brata. W twoich oczach, synku, zobaczyłam ciekawość i spokój – tak, ta obca dziewczynka w ogóle cię nie przeraziła.

A we mnie narastała ta Myśl, która podobna była do guli w gardle. Tej, co nie da się jej przełknąć. Miesiącami próbowałam ją odgonić, ale zrozumiałam, że się nie da: trzeba w końcu stawić jej czoła… To Myśl o tym, kim dla siebie będziecie i czy uda wam się zbudować miłość, przyjaźń i szacunek do siebie samych. A przynajmniej… choć jedno z tych trzech.

Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, kim w przyszłości zostaniecie. Może nudnymi urzędasami, może instruktorami skoków na bungee. Nie myślę o tym, w jakim kraju zamieszkacie – i tak będziecie ze mną blisko, choćby tylko w myślach. Nieważne, w jakich językach nauczycie się mówić – i tak zawsze uda nam się dogadać. Czy będziecie nosić długie włosy czy krótkie – i tak zawsze będę głaskać wasze głowy. Ale Myśl o tym, jaką rolę spełnicie w swoich życiach, nie daje mi spać od kilku miesięcy. I dziś właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że tylko jednej rzeczy oczekuję. Naprawdę, nie chcę dużo. Prawie nic. Jedną wspólną prośbę mam do was obojga, choć wiem, że już teraz mocno się różnicie i pewnie wasze światy nie będą się zawsze stykać.

Bądźcie dla siebie ważni. 

Niech ta jedna rzecz łączy was przez całe życie. Dziecięce, nastoletnie (tego najbardziej się boję…), dorosłe. Pamiętajcie o sobie w dniu swoich ślubów, narodzin dzieci, chrzcin, komunii. Myślcie o sobie w dni zimowe, te szare, których ja nie lubię i słoneczne, gdy chce się śpiewać ze szczęścia. Ja rozumiem, że większym dziewczynkom nie po drodze z małymi chłopcami. Wiem, że dla ciebie, córko, Antek wciąż będzie Młodym, a dla ciebie, synu, Lenka wiecznie będzie zrzędzącą starszą siostrą. Pięć lat różnicy to w końcu nie tak mało. Przyjmuję do wiadomości, że będziecie mieć przede mną sekrety. Ale pozwalam wam już dziś stworzyć przeciwko mnie wspólny front. Kryjcie się przede mną nawzajem, choćby nawet chodziło o papierosa wypalonego na pół. Mam nadzieję, że obojgu tak samo wam nie zasmakuje.

Jeśli Antek zacznie zadawać się z byle kim, to kopnij go córeczko w tyłek, i powiedz, że szkoda życia na idiotów. Niech dotrze do niego, że jesteś dla niej ważny. Wiem, że cię posłucha.

Synku, gdyby coś wydało ci się podejrzane, śledź siostrę, a jak trzeba, broń jej całym sobą. I zabierz do domu – niech wie, że robisz to dlatego, że jest dla ciebie ważna.

Wspierajcie się w swoich wyborach, wybijajcie z głowy głupoty, a jeśli już, to róbcie je razem. Ona niech zaskakuje cię swoim zdziecinnieniem, a ty imponuj jej dojrzałością, której u młodszego brata się nie spodziewała. Albo na odwrót.  Nie musicie wcale rozmawiać, znajdować wspólnego języka: przecież milczenie w czyimś towarzystwie też potrafi rozgonić smutki. Śmiejcie się do upadłego, nawet ze mnie: pozwalam. Nawet nie wiecie, jaka to radość widzieć, że coś was jednak łączy.

Nie musicie się zgadzać w poglądach, ale szanujcie je u siebie nawzajem. Nie musicie być razem. Iść ramię w ramię. Stać obok siebie. Świat tak się skurczył, że wystarczy zwykłe „Halo”, aby przypomnieć sobie o istnieniu kogoś dla siebie ważnego. Dlatego nigdy, przenigdy o sobie nie zapominajcie! Nawet, jeśli będziecie się ciągle kłócić, spierać i obrażać, to bądźcie dla siebie na tyle ważni, żeby zawsze któreś z was potrafiło powiedzieć „Przepraszam”.

Mama. Nie matka.