Wiem, wiem – już trochę przynudzam z tym czytaniem. Ale jeśli myślicie, że przestanę kiedyś nudzić w tym temacie, to się mylicie. Czytanie ubogaca, o czym napiszę szerzej wkrótce. Czasem zdarza mi się polecić wam jakąś ciekawą pozycję, często na waszą prośbę. Tym razem obrałam sobie na cel książki dotyczące szeroko pojętej tematyki wychowania. Są to pozycje, które w jakiś sposób mnie inspirują, czego efektem są wpisy na blogu. Miłej lektury o… lekturach.

Jak wychować szczęśliwe dziecko? John Medina.

Choć tytuł trochę niefortunny (angielski brzmi Brain rules for baby), to sama treść jest absolutnie rewolucyjna. Jest to kopalnia wiedzy o wychowaniu, szczęściu, inteligencji waszego dziecka. Nie liczcie, że podadzą wam jak w kulinarnym przepisie, ile czego dodać, żeby ulepić pyszniutkie, pachnące, mięciutkie… dziecko. Ale na pewno naukowe dane, które tutaj podane są w anegdotycznej formie przekonają was, że wcale nie potrzeba tak wiele pracy, wyrzeczeń i sił żeby wasze dziecko było szczęśliwym człowiekiem. Znalazłam tu wiele cennych i inspirujących informacji, a także faktów, o których nie miałam pojęcia. John Medina to niby neurobiolog, ale pisze tak zabawnie i z werwą, że podejrzewałam go o podrobienie dyplomów z uczelni. Do czasu, aż po zamknięciu książki nie wygooglowałam tego pana. I okazuje się, że amerykańscy naukowcy różnią się od rodzimych czymś, co towarzyszy i mnie na co dzień: poczuciem humoru. Czego i wam serdecznie życzę.

Jak wychować dziecko, psa, kota i… faceta. Dorota Sumińska, Dorota Krzywicka, rozmawia Irena A. Stanisławska.

Z tych samych powodów, co Johna Medinę, pokochałam swojego czasu panią psycholog Dorotę Krzywicką. Kupiłam tę książkę o banalnym tytule głównie ze względu na nią. Trochę też dlatego, że swojego czasu kolekcjonowałam wszystko ze słowem „dziecko” w tytule. Tak wartkiej rozmowy nie czytałam jeszcze jak żyję, a dodatkowo dotyczy tematu, który jest mi szczególnie bliski. Mówię tu oczywiście nie o psach, kotach i facetach (których jeśli nie lubię, to przynajmniej toleruję), ale o wychowaniu dzieci. Nie szukałam tutaj żadnych rad, ale znalazłam ich bardzo wiele: zarówno w kwestii przekarmiania dzieci (które jest dla mnie tematem newralgicznym), ich snu, mojego wolnego czasu oraz naszej – rodziców – ignorancji w kwestii wychowania dzieci (wszystko to wkrótce na blogu). Co więcej, po przeczytaniu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że człowiek jednak tak bardzo nie różni się od zwierząt, które udomowił. Jeśli przy książce płaczę, to znaczy, że jest ona dobra. Płaczę oczywiście ze śmiechu. Płaczcie i wy!

Najszczęśliwszy śpioch w okolicy, Harvey Karp

To szczęście jest chyba dla Amerykanów znaczące… A ponieważ i dla mnie jest, sięgnęłam po tę książkę. Niestety, zrobiłam to trochę za późno, bo okazało się, że gdybym miała ją przy sobie na początku naszej wspólnej przygody z Lenką, oszczędziłabym sobie wielu problemów. Ale było minęło…  Jeśli zatem jesteście mamami dopiero co urodzonego maleństwa albo przygotowujecie się do macierzyństwa, polecam zaopatrzyć się w ten poradnik. Bo nie da się ukryć, że to poradnik – podane recepty w punktach, ściągawki i częste gry w „prawda/fałsz” sprawiają, że łatwo w tej książce odnaleźć to, czego potrzebujemy. Jest tutaj też rozdział o poprawianiu jakości snu dzieci nieco większych, bo jeśli matka-dżokej  mówi wam, że ich trzylatek śpi bez przerwy 12 godzin i nigdy się nie moczy, to nie wierzcie jej i zmieńcie kontakt w telefonie na „Pinokio”. Dzieci z reguły przed snem marudzą, szaleją, brykają; w jego trakcie budzą się, sikają i płaczą, czasem chrapią, chodzą i gadają. Jeśli chcecie choć trochę to unormować, odsyłam do książki. Na pewno przy niej nie zaśniecie, co więcej, zapewni wam bezsenną, zaczytaną noc.

Początki. Jak 9 miesięcy w łonie matki wpływa na resztę naszego życia. Annie Murphy Paul.

Kolejna książka, o której dowiedziałam się nieco za późno i kolejna książka popularnonaukowa. Ale nie bójcie się tego słowa – wiecie, że dla mnie wyznacznikiem dobrej książki jest lekki, swobodny styl, więc i tutaj znajdziecie to, co lubicie najbardziej. Jest więc rzetelna informacja, ale i historyjki z życia matki, są ciekawe rozmowy i autoironiczne komentarze. A przede wszystkim to prawdziwe kompendium dotyczące tematyki ciąży. Jeśli zatem chcecie wiedzieć, co naprawdę wpływa na rozwój dziecka, na jego temperament i usposobienie, a co jest tylko wymysłem internetowych forów, przeczytajcie tę książkę. Dzięki niej dotarło do mnie, jakie spustoszenie może siać BPA i paradoksalnie niewinny, spotykany na każdym kroku stres. Ponieważ nie przeczytałam tej książki w ciąży, to żyłam w błogiej nieświadomości, a dzięki temu… bez stresu. Jeśli więc wolicie wiedzieć, a nie chować głowę w piasek w nadziei, że „jakoś to będzie”, zachęcam. Książka ma wielką wadę: jeśli zaczniecie, nie będziecie mogły się oderwać.

Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły Adele Faber, Elaine Mazlish

Autorki nazywają tę książkę osobistym poradnikiem – oprócz tekstu znajdziemy tutaj mnóstwo ćwiczeń, które można wykonywać samemu albo z partnerem. Wszystko po to, żeby dowiedzieć się, że diabeł nie jest wcale taki straszny, jak go malują (mowa oczywiście o naszych dzieciach). Ma tę zaletę, że nie sposób przeczytać i zapomnieć; trzeba bez przerwy do niej wracać, dokształcać się, przeglądać, kartkować, przypominać. Jeśli znudzi nas tekst, autorki zaoferowały nam również porady w formie rysunkowej, może nie tak śmieszne jak przygody Tytusa, Romka i Atomka, ale które na pewno nas rozbawią. Problemów rodzicielskich jest dużo i wraz ze wzrostem dziecka rosną i one. Ta książka pokazuje, jak dogadać się z tym małym, dużym i największym – czyli z kilkulatkiem, nastolatkiem i własnym partnerem. Jego też przecież traktujemy czasem jak dziecko…

Wychowanie przez czytanie. Irena Koźmińska, Elżbieta Olszewska.

Czy jest w tym kraju ktoś, kto nie zna akcji „Cała Polska czyta dzieciom”? Polecam wam zatem książkę autorek i propagatorek całej tej akcji. Ponieważ ja czytać uwielbiam i – jak to mawiano dawniej – czytam pasjami, przeczytałam tę książkę o… czytaniu. Może nie jest to lektura do poduszki, ale za to rzetelna, profesjonalna publikacja, która na pewno utwierdzi was w przekonaniu, że dobrze robicie czytając swoim maluchom. Bo czytacie, prawda? Znajdziecie tutaj też cenne porady, jak dobierać książki w zależności od wieku, żeby nie podsuwać 8 latkowi Draculi, jak zrobiła to moja bibliotekarka (do dzisiaj czosnek dodaję nawet do kisielu, a na widok nietoperza zakrywam szyję szalikiem).