Od dawna zastanawiałam się, kiedy nadchodzi ten właściwy czas, żeby łóżeczko ze szczebelkami, zamienić na zwykłe łóżko. Pytaliśmy znajomych, odwiedziliśmy nawet kilka forów internetowych, i co najważniejsze obserwowaliśmy własne dziecko. Lenka każdego dnia robi tak ogromne postępy, tak szybko się rozwija, że pewnego dnia zachwyceni kolejną zdobytą umiejętnością, uznaliśmy, że nadszedł ten dzień. Daliśmy sobie trochę czasu, żeby spokojnie przemyśleć podjętą decyzję, a ponieważ nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy, szczebelki powędrowały na strych. Dziś, po 2 tygodniach od tej pierwszej nocy, decyzję o zmianie łóżeczka, porównujemy do strzelenia sobie w kolano. Wiem, że prędzej czy później łóżeczko musi zostać zmienione na łóżko, tyle tylko, że w naszym przypadku, chyba było trochę za wcześnie. Zmieniło się prawie wszystko. Lenka, która do tej pory, zawsze  po godzinie 20 grzecznie leżała w łóżeczku, czekając na wieczorne czytanie bajek,  teraz lubi zabalować do 23.  Zasypia dopiero, kiedy brakuje jej sił, żeby poruszać kończynami. W połowie nocy budzi się, zabiera swoją poduszkę, dwa ukochane psy i w półśnie człapie do naszego łóżka.

Dziecko, które jeszcze dwa tygodnie temu, ucinało sobie 2 godzinną drzemkę w trakcie dnia, nagle poczuło się zbyt dorosłe, żeby spać w dzień…. więc nie śpi. Od czasu do czasu zdarzy się jej na godzinkę przymknąć oko na kanapie w salonie.  Z tego szczęścia, sama  wtedy nie wiem co mam robić. Kłaść się obok i spać, prać, gotować, sprzątać, czy skakać ze szczęścia i korzystać z chwili dla siebie.

Co robimy?  Podoba jej się, więc łóżko zostaje. Wyśpimy się, jak wyjedzie na studia.

Pościel, girlanda: Utulanka