Moja córka ma już pięć lat (samej aż trudno mi w to uwierzyć). Potrafi wiele rzeczy: sama się ubrać, zrobić jajecznicę, zawiązać buty, ale nie ma tej umiejętności, którą dorośli uwielbiają się posługiwać. Nie potrafi kłamać.

Jakiś czas temu, podczas wspólnych babskich pogaduszek w łazience, córka postanowiła obdarować mnie takim szczerym komplementem:

– Jakie ty masz mama piękne nogi! Takie długie i opalone i gładziutkie, jak lalka Barbie!

Jak już wróciłam na ziemię z niebios, gdzie pofrunęłam jak to usłyszałam, pobiegłam na strych po pewne pudło. Trzymam tam bowiem moją tajemnicę z przeszłości. Dowody na to, że nie zawsze czułam się tak cudownie, jak dzisiaj. Oglądałyśmy sobie stare fotografie, ale ona na żadnej mnie nie poznawała. Stałam gdzieś z tyłu, w czapce z daszkiem, cała skryta w sobie.

ladyguguBo mam taki mały sekret, który muszę wam tu zdradzić. Gdy byłam o wiele, wiele młodsza, nie nazywałam swoich nóg inaczej jak tylko patyki. Tylko ja wiedziałam, jak bardzo kościste kolana kryją się pod szerokimi spodniami i ile kosztowało mnie to płaczu, gdy mama kazała włożyć sukienkę do kościoła. Płonęłam wtedy ze wstydu, bo myślałam, że wszyscy przyglądają się tylko moim nogom. Pewnie się i przyglądali, bo cała byłam wtedy złożona z kości – dziś chciałabym jeszcze mieć taką figurę, ale wtedy… żal nawet mówić.

Lata leciały, ja miałam w szafie same spodnie, aż w końcu przyszło mi założyć suknię. Ślubną. Mój mąż pukał się w głowę gdy nudziłam mu o swoich kompleksach. Przyjaciółki pytały, na jakich sprzętach ćwiczyć w siłowni aby mieć taką figurę. Z dnia na dzień, powolutku, zaczynałam wierzyć, że moje nogi w zasadzie nie są centrum świata i jedynym ich zadaniem jest nosić mnie po świecie. Dalej było nas w małżeństwie troje, ale powolutku zaczynałam przyznawać się do tego, że mój kompleks jest jednak nieco śmieszny.

W końcu ja, moje nogi i mąż zaszliśmy w ciążę. Nogi zniknęły za wielkim brzuchem – pochylając głowę już ich nie widziałam. Pewnego dnia doniosły mnie na porodówkę. No i stało się – ziemia się zatrzęsła i  na świat przyszła Lenka. Okazało się, że oczy ma jeszcze większe niż moje i potrafi nimi przejrzeć człowieka na wylot. Gdy tylko je otworzyła, spojrzała na mnie zdziwiona, z niemym pytaniem „A kim ty jesteś? O Boże, jaka ty jesteś piękna!”. Odczytałam to w jej wzroku i nagle wszystkie inne problemy, kompleksy, błahostki odpłynęły. Maleńka osoba przesłoniła sobą te wszystkie wydumane kłopoty.

lenkaspacer po krakowiePoczułam się spełniona. Z dnia na dzień piękniałam, choć lustro pokazywało dokładnie tę samą osobę co zawsze. Piękniałam, bo córka patrzyła na mnie coraz bardziej świadomie i z coraz większym zachwytem. Odczytuję go w jej oczach do dziś, a ostatnio nawet otrzymałam ten komplement, który wzruszył mnie do łez.

Teraz w ten sam sposób patrzy na mnie syn – czekam, aż powie mi coś miłego, bo otrzymać komplement od mężczyzny, nawet tak małego, to już hoho… Ale tak naprawdę ja ta wszystko wiem, choć nadal przyznanie się do tego, jak wspaniale się czuję i jak jestem piękna to dla większości pań wstyd. Dla mnie nie. Każda z nas ma do tego prawo.

Nawet, jeśli przez całe życie sądziłaś, że jest inaczej:

Ja mało co nie odebrałam komuś tego prawa – gdy odwiedziłam nowonarodzone dziecko znajomych. Matka zachwycała się maluchem, które na oko przypominało rodzynkę.

-„Piękne, prawda?”

Nie zdążyłam potwierdzić, choć w duchu uważałam, że nieprawda, bo odezwał się mąż, patrząc z miłością na żonę:

– Po mamusi.

I wtedy ugryzłam się w język, bo zrozumiałam. Ona wymęczona porodem, dziecko zmordowane długą drogą przez ciemny tunel – z wyglądu ani ono ani mama nie wygrali by w żadnym konkursie, ale… jednak porażająco piękne – dla siebie nawzajem. I matka to wiedziała, tą słynną matczyną mądrością: że dla tego malucha ona zawsze będzie perfekcyjna. Umalowana, wymięta, śmiejąca się, płacząca, chuda, gruba – po prostu piękna. Ale najważniejsze, żeby czuła się tak dalej, jak już maluch wyleci z gniazda.

Bo w końcu ile osób musi powiedzieć ci, że jesteś piękna, abyś w to uwierzyła?! Odpowiedź: zero, a raczej tylko jedna. Ty sama.

corkadziecko w krakowiemama i corka

KONKURS

Bardzo jestem ciekawa, jak z tym pięknem było u was. W komentarzu poniżej opiszcie moment, w którym poczułyście się naprawdę bezdyskusyjnie, bezwarunkowo piękne. Może ktoś obdarzył was komplementem? Może to dzień waszego ślubu? A może – tak jak u mnie – narodziny dziecka? Na pewno było sporo takich chwil w waszym życiu (w końcu wszystkie jesteśmy piękne!), ale wybierzcie ten jeden przełomowy.

Wybiorę 10 waszych odpowiedzi i do autorek wyślę zestawy kosmetyków DOVE ( dokładnie takie, jak widzicie na zdjęciu).  – one na pewno poprawią samopoczucie i pozwolą poczuć się piękną.

konkurs dove