Poznałam raz osobę zupełnie „wyjątkową”. Jej „wyjątkowość” polegała na tym, że była w moim wieku (niedługo Chrystusowym…), a nie przeczytała od liceum ANI JEDNEJ książki. Ponieważ leżałam z nią w szpitalu, potraktowałam to majaczenie jako efekt działania mocnych leków… ale nie, dziewczyna była czysta i traktowała ten fakt jako chwalebny wyczyn. Co więcej, wprawiała mnie w stan nieustannego podenerwowania, komentując złośliwie moją manię czytelniczą… Ale nie było mi jej szkoda, cóż, jej wybór. Pomyślałam natomiast o jej biednych dzieciach, które nigdy nie poznają takich magicznych miejsc jak miejska biblioteka czy księgarnia… Dostęp do zaczarowanych światów wróżek, gadających zwierząt i nieznośnych Karolków będzie dla nich zamknięty. Święcie wierzę w to, że dziecko jest jak zwierciadło – odbija zachowania i przyzwyczajenia rodziców. Dziś myślę, że zamiast uciekać przed nią do szpitalnej „jedynki” kiedy tyko pojawiła się taka możliwość, należało z nią o tym pogadać i opowiedzieć, jak należy czytać dzieciom, żeby nie były wtórnymi analfabetami i nie doliczali się do ponad 20 MILIONÓW Polaków, którzy nie przeczytali w roku ani jednej książki. Jeśli i wy nie chcecie, żeby Wasze dzieci trafiły do tych niechlubnych statystyk, podaję kilka złotych rad, jak należy czytać dzieciakom.

DSC_55331. Jak najwcześniej.

Czytać trzeba zacząć dokładnie wtedy, kiedy zaczynamy do dziecka mówić. Wiadomo, że noworodek i niemowlę nic z tego nie rozumieją, ale udowodniono, że na dźwięk głosu dorosłego mózg dziecka reaguje wytwarzaniem nowych połączeń nerwowych. Co ciekawsze, proces czytania angażuje do pracy bardziej mózg twojego dziecka (które przecież tylko leży i słucha), niż twój mózg, który pracuje nad czytaniem! Dodatkowo czytanie wzmacnia więzi między rodzicem i dzieckiem oraz przyzwyczaja malucha do książek w wieku późniejszym. Zaczynając wcześnie mamy pewność, że nasz przedszkolak będzie mówił o wiele bogatszą polszczyzną niż jego nieczytający rówieśnicy; mówcie co chcecie, chyba każdy rodzic pęka wtedy z dumy. Z kolei szkolniak z pewnością nie będzie miał problemu z lekturami, które raczej nigdy ze szkoły nie znikną.

DSC_56372. Codziennie.

Nie mówię, że trzeba czytać dziecku godzinami. Wystarczy kilkanaście minut, tak żeby podtrzymać tradycję skoro nie mamy tego dnia czasu na porządną lekturę. Zobaczycie, że kiedy pewnego dnia pozbawicie tego rytuału kilkulatka, sam upomni się o lekturę. My czytamy przed snem, a Lenka już zaczyna upominać się o więcej i… o bajki w języku angielskim. Czytanie nie musi odbywać się zawsze w tym samym momencie dnia, ale może zapełnić kwadranse nudy, które zdarzają się kilkulatkowi. Można czytać przy jakiejkolwiek okazji, a najlepiej mieć książkę ze sobą, w razie gdyby trzeba było dłużej spędzić czas w poczekalni u lekarza czy w restauracji, w której nie ma zabawek. Wiadomo, że nie zawsze jesteśmy przy dziecku i nie mamy czasu na czytanie. Można wtedy posłużyć się babcią albo puścić dziecku fragment audiobooka.

DSC_56613. Nic na siłę!

Zdarza się, że dziecko nie ma ochoty na czytanie, czasem w danym momencie, czasem przez cały dzień. Absolutnie nie należy go do tego przekonywać, perswadować czy nawet zmuszać. Dobrym sposobem jest dobry przykład – dziecko widzi nas czytającego i często podchodzi, zaglądając co czytamy. Wtedy można wyjść z propozycją poczytania wspólnego (oczywiście dziecięcej książki, bo wasze 50 twarzy Greya chyba nie wywoła u niego takich wypieków jak u was). Półtoraroczny syn znajomej podchodzi do niej, gdy ta czyta (tak, matka ma czas na czytanie… ale za to w domu ma nieco bałaganu, a co!) i wodzi paluszkiem po literach, tak jak mama, kiedy czyta jemu.

DSC_56804. Z pasją i oddaniem.

Nie chodzi o to, żeby czytając o rycerzach przebierać się w zbroję (chyba że ktoś ma takie hobby). Dziecko musi czuć entuzjazm, a my starajmy się czytać tak, jakbyśmy byli reżyserami spektaklu. Musimy być też dobrymi aktorami: modulujmy głos, ściszajmy go, jeśli czytamy o tajemnicy lub smutku i pogłaśniajmy, jeśli czytamy o burzy albo królu, który wydaje rozkazy; czytajmy wolno lub szybko; niskim tonem gdy przemawia dziadek lub wysokim, gdy mówi ptaszek. Arsenał środków jest spory, ale zależy tylko od naszej inwencji. Świetnym sposobem na zainteresowanie dziecka tekstem jest zrobienie pauzy w ciekawym miejscu lub przerwanie czytania i odłożenie go na drugi dzień. Można też posłużyć się zabawami z tekstem: celowo przekręcać słowa, zapominać ostatnich wyrazów itd. – powoduje do natychmiastową reakcję dziecka, które przecież już wszystkie swoje książeczki zna na pamięć. Wspomniany syn znajomej już nauczył się dopowiadać słowa w „Lokomotywie” Tuwima – szczególnie śmieszą go wyrazy dźwiękonaśladowcze: „buch, gwizd, świst”

Trzeba też pamiętać, że bardzo ważne w czytaniu są pierwsze i ostatnie zdania w książce. Pierwsze ma zaciekawić malucha, a ostatnie dać mu do zrozumienia, że wszystko ma swój szczęśliwy (zazwyczaj…) koniec i dawać uczucie zadowolenia. Ważnym elementem jest też nawiązywanie z dzieckiem częstego kontaktu wzrokowego – daje to też pole do popisu dla naszej mimiki. Dzieci wolą słuchać historii opowiadanej więc raczej przez Jasia Fasolę niż Artura Andrusa…

Już słyszę te wasze wymówki: „Wracam do domu styrana, miałam w kasie manko, szef mnie mobbinguje, a mam czytać dziecku „Franklina” i udawać, że się przy tym świetnie bawię?!”. Cóż… właśnie tak. A co więcej, nie udawać, ale faktycznie dobrze się bawić. Dzieci już mają to do siebie, że nic nie dają, a ciągle biorą, ale wszystko to, co robimy teraz, zaprocentuje w przyszłości. Poza tym czy nie dobrze jest czasem oderwać umysł od spraw przyziemnych i powędrować do Narnii, w której nie ma zazdrosnych współpracowników i upierdliwej sąsiadki?

Dzieci lubią chwile spędzone wraz z rodzicami przy książce i na dodatek ciągle im mało. A skoro już wiecie, jak czytać, podsunę wam kilka pomysłów, co wybrać. Oto kilka pozycji, które w ostatnim czasie szczególnie przypadły do gustu mojej czterolatce.

Biblioteczka czterolatka

Kliknij mnie  Yoon Salina ( do kupienia TU)

DSC_5593Głównym i zarazem jedynym bohaterem książki jest Blipek. Zabawna, czerwona kropka, a raczej kropek, zaprasza do gry i wciąga malucha w całkiem niezłą zabawę. Nie wymaga ona baterii ani żadnego innego zasilania. Dziecku wystarczy mama lub tata i odrobina wyobraźni. Uważajcie, ta książka wciąga nie tylko dzieci.

Gałgankowy skarb  Zbigniew Lengren ( do kupienia TU)

DSC_5540

„… Płacze Kasia mała,
łzy jej ciurkiem płyną,
bo z samego rana
Murzynek jej zginął.
Murzynek malutki,
szmaciany chłopaczek,
leży gdzieś samiutki
i też pewno płacze. …”DSC_5568 Wzruszająca historia małej Kasi, która doskonale pokazuje jak niewiele dziecko potrzebuje do szczęścia. Pisana wierszem bajka kochana przez wiele pokoleń Polaków. Czyta się lekko i przyjemnie…

Dzień dobry do widzenia. Magiczny słownik antonimów”  Delphine Chedru ( do kupienia TU)

DSC_5569Obrazkowy słownik antonimów dla dzieci. Może nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego gdyby nie magiczne filtry dołączone do książki. Każda strona ukrywa dwa obrazy i dwa przeciwstawne znaczenia. Wystarczy spojrzeć na nią przez czerwony, a potem niebieski filtr i wszystko staje się jasne.

DSC_5583
DSC_5579
DSC_5597
DSC_5620Wytwórnik górą Magdalena Matoso ( do kupienia TU)

Wytwórnik to właściwie nie książka a niezwykły zeszyt,  w którym wyobraźnia artysty – ilustratora łączy się z wyjątkową twórczością dziecka. Maluch zamiast podziwiać obrazy stworzone przez dorosłych ilustratorów, tworzy książkę razem z nimi.

DSC_5589

Jakie książki polecacie dla  dwu, trzy, pięciolatków? Liczę na wasze komentarze. Pochwalcie się, co wasze dzieci mają w swoich biblioteczkach.

Książki dla maluszka, średniaka i starszaka kupicie w sklepie MamiMami.

Sukienka: MouseInaHouse

Półka domek: Drewniany Świat

Konik: Muppetshop

Opaska z uszami: Kollale

Domek dla lalek: trendysmyk.pl

Dywan: Jelonkovo