Wpisując się w niełatwą dyskusję o dopalaczach, przygotowałam dla was coś, co na pewno przyda się przemęczonej matce i przepracowanemu ojcu: czyli krótki poradnik, gdzie szukać energii kiedy potrzebujemy turbodoładowania, a na „Mocarza” jesteśmy za mądrzy:

1. Kawa – piję, piłam i będę piła! Kofeina zawarta w naparze działa błyskawicznie, ale ma to też jedną wadę: pobudzenie tak szybko mija jak przychodzi. Żeby utrzymać je na wysokim poziomie, musielibyśmy co godzinę wypijać małą filiżankę kawy. I jeśli mamy na to zdrowie jest to lepsze rozwiązanie niż wypicie wielkiego kubka mocnej „parzuchy”. Ale z kawą trzeba uważać – podnosi tętno, ciśnienie, a pita w dużych ilościach powoduje rozdrażnienie i bezsenność. Nieprzespana noc to kolejna kawa rano, przez co łatwo wpaść w kawowy „ciąg”. Udowodniono, że smak kawy uzależnia, a sam jej zapach powoduje lekkie pobudzenie.

2. Yerba mate – kiedy pierwszy raz spróbujesz prawdziwej yerby, na pewno zaskoczy cię jej smak. Szczerze mówiąc, o smaku ciężko nawet mówić: napar jest cierpki, gorzki, niezbyt smaczny. Ale i tak do niej wrócicie, bo yerba uzależnia – samopoczuciem, które po niej zyskujemy. Ten napar z ostrokrzewu paragwajskiego sprawia, że z jednej strony rozluźnisz się jak nigdy dotąd, a z drugiej minie ci senność i zmęczenie. Ludzie, którzy piją yerbę, czują się mniej zestresowani, a co najbardziej wyczerpuje jeśli nie stres? Osobiście mam wrażenie, że yerba otwiera umysł. Tradycyjnie pije się ją w specjalnych tykwach przez metalową rurkę, ale oczywiście można też przygotować ją tak, jak wszystkie inne napary i przecedzić. Dobra yerba nie jest tania (ok. 30 zł za opakowanie), do tego trzeba wsypać ją aż do połowy naczynia i uzupełnić wodą. Jednak ostatecznie bilans wychodzi na plus – susz można zalewać nawet 6-krotnie i nie traci nic ze swoich właściwości.

3. Zielona herbata – o wiele bardziej rozpowszechniona, ale pije się ją popełniając wiele błędów. Przede wszystkim unikajmy formy najtańszej, czyli ekspresowej – tak jak w przypadku herbaty czarnej, do torebek używane są najmniej wartościowe części herbacianego krzaka. Należy pamiętać, że jeśli chcemy organizm pobudzić do działania, a nie uśpić, musimy parzyć ją krótko – maksymalnie 3 minuty. Nie należy zalewać jej też wrzątkiem – najlepsza jest tzw. biała woda, czyli zestawiona z gazu zanim jeszcze zacznie bulgotać (ma mieć ok. 70 stopni Celsjusza). Zielona herbata działa łagodniej niż filiżanka kawy, ale stan pobudzenia utrzymuje się o wiele dłużej. Ciekawostką jest, że zielona herbata stworzy dobroczynny napar nawet zalana zimną wodą – trzeba ją wtedy zostawić na całą noc, ale rankiem pobudzi nas do życia i… podniesie poziom libido.

4. Ziarna guarany – to prawdziwy rarytas, którego niestety nie miałam okazji osobiście spróbować. Ale znawcy mówią, że w porównaniu z kawą zawartość kofeiny w guaranie to hekatomba. Często dodawana jest do napojów energetycznych, szczególnie tych inspirowanych naturą. To jednak pozory, bo stężenie tej substancji jest tak małe, jej jakość tak niska, że w rzeczywistości pobudza raczej ogromna ilość dosypanego cukru do napoju. Lepiej szukać sproszkowanej guarany, dostępnej nieraz w sklepach zielarskich. Ale zalecam rozwagę – napar nie ma złego smaku (szczególnie dobrze smakuje z mlekiem) i łatwo przesadzić, a nadmiar kofeiny – tak jak w przypadku kawy – powoduje bezsenność i palpitacje serca.

5. Ostrygi i bitki wołowe – myślicie, że to żart? Nic bardziej błędnego! Małże zawierają sporą ilość tauryny – aminokwasu znanego pewnie wszystkim jako składnik napojów energetycznych. W nich jednak tauryna pływa w morzu innych chemicznych substancji i jej stężenie jest duże, przez co łatwo przedawkować. Trzęsące się ręce, pobudzenie, nad którym trudno zapanować oraz fakt, że bardzo łatwo się od niej uzależnić to tylko niektóre ze zgubnych skutków popularnych energetyków. Jeśli chcemy szukać tauryny w naturze, postawmy na ryby i owoce morza. Sporo jest jej także w roślinach strączkowych. Z kolei czerwone mięso jest źródłem karnityny, która wpływa na wydajność mięśni, a odkryto, że mózg zachowuje się podobnie jak mięśnie. Jeśli potrzebuje on doładowania, dostarczmy mu energii i karnityny za pomocą właśnie kawałka porządnego steka.

6. Owoce – wiele z nich wykazuje działanie energetyzujące, ale w Polsce największą dostępność mamy do ananasów i aronii.  Największą kopalnią energii są jednak jagody acai. Ta amazońska borówka niestety nigdy nie urośnie u ciebie w ogródku, ale możesz ją zdobyć w sproszkowanej formie. Także aceroli czyli tzw. wiśni z Barbados raczej nie wyhodujesz w naszym klimacie ani nie kupisz w sklepie – już 4 godziny po zerwaniu traci swoje właściwości. Jest jednak dostępna w postaci dżemów, syropów i soków. Warto ich szukać, bo acerola naprawdę stawia na nogi. Przy okazji wszystkie te owoce poprawiają libido i podnoszą sprawność seksualną. Ale wy na pewno tego nie potrzebujecie

Jeśli jednak nie przekonuje was żadna z powyższych metod (choć nie znam ani jednej osoby, która nie pije kawy…), zawsze możecie spróbować: kłótni z mężem lub żoną, szybkiego biegu albo zimnego prysznica. Ale to dość wymagające i czasochłonne sposoby – już wolę się napić. Kawy oczywiście.