Znacie to uczucie, kiedy próbujecie wyjaśnić komuś, że to co robi jest szkodliwe, a ten kiwa tylko głową i mówi „Dobra, dobra: za moich czasów tego nie było”?. To jak walenie głową w mur z myślą, że nigdy go nie przebijecie…

Ja ostatnio wychodzę z siebie, bo muszę z zaciśniętymi zębami patrzeć, jak córka wraz z jedzeniem wsuwa właśnie mikroskopijne kawałki teflonu. Moja patelnia już dawno przestała przypominać czasy świetności, choć drewnianych szpatułek u nas w domu nie brakuje. Bo krew mnie zwyczajnie zalewa, gdy ktoś drapie widelcem po teflonie!

Chcąc udowodnić temu komuś (kim jest? nie zdradzę, bo mnie już nie odwiedzi ☺), że teflon i metalowe widelce zwyczajnie się nie lubią zaczęłam szperać w poszukiwaniu dowodów. I mocno żałuję, bo jest gorzej, niż myślałam…
Dowiedziałam się bowiem, że teflon nazywany jest azbestem XXI wieku. Z punktu widzenia nauki to najbardziej śliskie ciało stałe, jakie wynaleziono. Do teflonu nic nie przywiera, nie przykleja się, więc upodobali go sobie producenci wszystkiego, np. farb, narzędzi chirurgicznych czy naczyń kuchennych. Nie znam nikogo, kto nie miałby teflonowych patelni w domu. Wszyscy obchodzą się z nimi jak ze śmierdzącym jajem, bo teflon, mimo że praktyczny, faktycznie jest bardzo podatny na zarysowania. Producenci zalecają używanie drewnianych szpatułek, ale niektórzy nie biorą sobie tego do serca. Wskutek tego wraz ze zdrapaną, przysmażoną jajeczniczką zjadają sobie małą porcyjkę kwasu perfluorooktanowego. Badania potwierdziły, że szczurom i ptakom poddanym działaniu tego kwasu została uszkodzona wątroba, układ hormonalny czy rozregulowany metabolizm. Biedne zwierzaki… Na jedną z najbardziej znanych firm na świecie, produkującą naczynia teflonowe, niejednokrotnie nakładana była kara za skażenie gleby i wody właśnie kwasem perfluorooktanowym.

Jakby tego było mało, jedzenie, które przyrządzane jest na tak podrapanej patelni (czasem nawet nie pamiętającej, że był na niej teflon…) wchodzi w reakcję z metalem, z którego naczynie zostało wykonane! A najczęściej (w przypadku najtańszych naczyń) jest to aluminium, które w zestawieniu z kwaśnymi czy słonymi potrawami (np. bigos czy kapuśniak) stają się bombą zegarową z opóźnionym zapłonem. Z opóźnionym, bo oczywiście na miejscu szlag nas nie trafi, ale związki aluminium odkładają się sukcesywnie w naszej wątrobie czy mózgu. Badania potwierdzają, że bywają na przykład jedną z przyczyn choroby Alzheimera.
WWF także ostrzega przed teflonem, który trafia z pożywieniem do naszego organizmu. Ale teflon bywa też groźny nawet wtedy, gdy nie zostanie zdrapany. Jeżeli go przegrzejemy (kto zostawił kiedyś pustą patelnię na gazie podnosi rączkę!), to wydziela opary, wywołujące objawy grypopodobne: gorączkę, dreszcze, osłabienie, kaszel. Istnieje nawet na to nazwa – „grypa teflonowa”. Na szczęście objawy mijają dość szybko, a badania nie stwierdzają, że długofalowe skutki są w jakimkolwiek stopniu odczuwalne. Niemniej bywa to dość nieprzyjemne. No i trzeba by około 5 minut trzymania pustej patelni na gazie, aby osiągnęła ona newralgiczny punkt 360 stopni Celsjusza. Osobiście znam jednak pana, któremu zdarza się to notorycznie (szczególnie po piwku…).

Nie wiem, czy bać się tego teflonu czy nie, bo producenci zaprzeczają, iż jest on szkodliwy. Tylko dlaczego w instrukcji nakazują stosowanie drewnianych mieszadeł?.. Być może samo nadużywanie patelni może nas zabić – ze względu na smażeniny i cholesterol. Badań dotyczących szkodliwości teflonu na ludziach oczywiście nie prowadzono (pokażcie mi takiego, który by się na to zgodził…), ale chyba lepiej chuchać na zimne, co? Mnie temat szczególnie zirytował, bo chodzi znowu o tych najmniejszych: dzieci mają o wiele bardziej wrażliwe układy niż dorośli! One po prostu chłoną wszystko jak gąbka. Więc gdyby ta osoba, która drapie widelcem po teflonie, doprowadzając mnie tym do szału, chciała sobie zjeść takie chemiczne danie to proszę bardzo. Moje dziecko niech lepiej je zdrowsze rzeczy niż zdrapany teflon czy związki aluminium.