Pamiętacie, że niczego tak nie kocham na świecie jak jedzenia? W szkole niektórzy zaczęli obchodzić mnie szerokim łukiem, bo wiedzieli, że gdy tylko spuszczą oko ze swojej kanapki, moje zęby zaraz się w niej zatopią. Ale tak zupełnie serio: nie ma większej przyjemności niż jedzenie. I myślałam, że skoro jem dużo, ale świadomie, nie robię ze swojego żołądka śmietnika, a jelitom nie funduję rozrywek rodem z lunaparku, to robię dla swojego zdrowia bardzo dużo.

A tymczasem okazuje się, że nawet zdrowiuteńkie jedzonko, które staram się kłaść na talerz, może mi mocno zaszkodzić… Bo nie wiem czy wiecie, ale kilku rzeczy nie wolno robić TUŻ po jedzeniu.

Jeśli lubisz zdrowo napchać sobie brzuszek (ja, ja, ja!) i zrobić sobie po tym krótką drzemkę, to pogódź się z myślą, że właśnie być może skracasz sobie życie. W twoim brzuchu wzrasta drastycznie poziom kwasów żołądkowych, może pojawić się zgaga i chęć odbijania. Ale to jeszcze da się przeżyć: gorzej że kładąc się po jedzeniu zwiększasz prawdopodobieństwo udaru mózgu! Dowiedli tego greccy naukowcy, którzy stwierdzili, że po posiłku należy odczekać co najmniej godzinę, zanim położysz się do łóżka.  Każde następne 10 odczekanych minut zmniejsza ryzyko udaru o 10%.

Nie próbuj też po dużym posiłku „wyćwiczyć” zjedzonych kalorii. To z kolei na sto procent spowoduje u ciebie czkawkę, a nawet nudności. Co więcej, po jedzeniu nie jesteś tak skupiona na ćwiczeniach, a rozkojarzenie sprawia, że zwiększa się ryzyko urazu. Podobno nie jest wskazany nawet krótki spacer – zaleca się odpoczynek, ale nie drzemkę (czyli czytanie bloga jest jak znalazł).

Najciekawsza rzecz jak się okazuje związana jest… z kąpielą! Przyznajcie się: kto po sytej kolacji nie lubi wskoczyć do wanny albo pod prysznic? Ja uwielbiam, ale dowiedziałam się, że chyba muszę jednak porzucić moje upodobania. Bowiem w kąpieli temperatura ciała nieco wzrasta, a to oznacza, że twój krwioobieg wysyła do skóry oraz kończyn więcej krwi. Przez to system trawienny ma jej mniej i nie radzi sobie z posiłkiem tak, jak powinien. Słowem: kapiąc się po posiłku zakłócasz swój metabolizm.

A czym popijacie swoje posiłki? Jeśli wodą, to jeszcze pół biedy (choć mówi się, że napoje do jedzenia rozcieńczają soki żołądkowe i powinnyśmy pić dopiero pół godziny po skończonej konsumpcji). Gorzej, jeśli wybieramy czarną herbatę, do tego mocno zaparzoną. Okazuje się, że to właśnie herbata zakłóca wchłanianie żelaza do organizmu, więc pyszny szpinak i soczysty stek zostały właśnie zjedzone na marne.

Na koniec najprzyjemniejsze: deser. Dosłownie, choć deser po posiłku to najgorsza alternatywa. Zjadając coś słodkiego tuż po obiedzie sprawiasz, że organizm rzuca się najpierw do trawienia tego, co lekkie, a zatem deseru. Co wtedy dzieje się z mięsem, ziemniakami i innymi ciężkostrawnymi pysznościami? Wiadomo: leżą i gniją w twoim żołądku. Też dosłownie. Bywa to przyczyną niestrawności, zgagi i innych „przyjemnych” dolegliwości.

Przyznam, że kilka z tych faktów mnie zaskoczyło. Na szczęście dla mnie – matki drzemka po jedzeniu to już przeszłość, ale z kąpielą po kolacji to chyba będę musiała się mocno zastanowić… Ciekawe, ile z tych błędów sami popełniacie. Mnie te rewelacje bardziej ziębią niż grzeją: bo nie dość, że człowiek musi się nagimnastykować wymyślając, co by tu zjeść, to jeszcze namartwić, czy zrobił to poprawnie… Ja z deserów nie rezygnuję, trudno! Poczekajcie tylko jak zobaczycie, czego podobno nie wolno jeść na pusty żołądek – post już się tworzy i naprawdę was zaskoczy.