Niby niewinne zdjęcie, a wywołało oburzenie u wielu osób.  Na zdjęciu ja i moja  trzyletnia rozbrykana panna. Co robimy? Ano, nie całujemy się w usta, o co podejrzewali nas niektórzy a  okazujemy sobie miłość w inny, równie przyjemny sposób, mianowicie, pocierając sie nosami.

Zdjęcie, jedno z wielu, które pojawiły sie w poście o Tropical Islands, nie zwróciło specjalnie mojej uwagi. Przecież mam takich kilkanaście, a może i więcej ( bloguję od prawie trzech lat, fotorelacja z niemalże każdego dnia z życia naszej rodziny to dla mnie nic szczególnego).  Jeszcze tego samego dnia pod postem pojawiły sie komentarze sugerujące, ba… jasno dające mi do zrozumienia, że całowanie dzieci w usta jest kategorycznie zakazane. Jako że zawsze ostrożnie podchodzę do wszelkiego rodzaju oświadczeń, wtedy nie przyznałam sie do winy. Dzisiaj, mając za plecami armię ( KLIK KLIK) moich wiernych czytelniczek nie boję się przyznać, że całuję moje dziecko w usta.  Co więcej, ani myślę  zaprzestać tego procederu. Bo lubię, bo moja córka lubi być całowana, bo to dla mnie jeden z najbardziej naturalnych sposobów okazywania miłości mojemu dziecku.

Całuję chociaż wiem, że nie powinnam.  Staję tu w obronie Marty. To od jej komentarza zaczęło sie całe zamieszanie. Ona jako pierwsza zwróciła uwagę, że dziecko nie powinno być całowane w usta ani przez rodziców ani przez nikogo innego.

” Jedyne na co chciałam zwrócić osobiście uwagę to na całowanie dzieci w usta. Nie jestem tego zwolennikiem i jednak nie podoba mi się to na zdjęciach. Sama również całuję córeczkę w czółko, policzki, nosek, główkę, tak samo moja rodzina, znajomi.”

Całowanie dziecka przez rodziców wydaje się dla nas samych być czymś naturalnym. Nie docierają do nas komentarze przeciwników. W  „całuśnym sporze” jako jedyny i najważniejszy argument wysuwamy nic innego jak rodzicielską miłość i naturalną potrzebę jej okazywania. Ale nawet my, a przynajmniej zdecydowana większość z nas, przyznaje, że włos nam się jeży na głowie na widok cioci, wujka, babci czy dziadka, którzy na przywitanie serwują naszemu dziecku soczystego całusa. Wtedy przypominany sobie o zarazkach, próchnicy, chorobie wrzodowej i opryszczce. Lista chorób, którymi można zarazić dziecko, jest dłuższa: mononukleoza, grzybica, pleśniawki, HPV, nie mówiąc już o infekcjach dróg oddechowych, grypach, gruźlicach i innych…    Miłość  szybko schodzi na drugi plan a my na chwilę stajemy się zagorzałymi przeciwnikami kontrowersyjnej metody okazywania uczuć.

Sama całuję, ale u cioci na imieninach jestem czujna. Przez cały czas mam na oku zarówno dziecko jak i osoby najczęściej atakujące. Zawsze gotowa do obrony. W sytuacji zagrożenia wkraczam do akcji krzycząc głośno i wyraźnie ” Nie w usta. Tylko nie w usta”.

O tym jak niebezpieczny może  być całus dany dziecku prosto w usta, przekonali sie jakś czas temu rodzice dwumiesięcznego chłopca, którego zabił wirus opryszczki. Wirusa wraz z pełnym miłości całusem  przekazał chłopcu ojciec. Ta historia i inne do niej podobne, utwierdzają mnie w przekonaniu, że moja decyzja o niecałowaniu córki w usta kiedy była noworodkiem była jak najbardziej słuszna.

Przeciwnicy całowania wysuwają jeszcze jeden argument, jak dla mnie co najmniej dziwny. Mówię tu o komentarzach typu:

„Całowanie w usta jest dla mnie zarezerwowane dla sfery damsko-męskiej i nigdy nie pocałowałabym i nie pozwoliła na całowanie mojego dziecka w ten sposób.”

O ile zdrowotne argumenty przeciwników całowania dzieci w usta jak najbardziej rozumiem ( nawet jeśli nie biorę sobie ich do serca), to juz komentarze osób doszukujących się podtekstu seksualnego w niewinnym całusku mamy czy taty, świadczą gorzej o wygłaszających tego typu komentarze niż o całujących. Jest to wyjątkowo niesmaczne i budzące niepokój…

Wierzę jednak w ludzi, szczególnie członków rodziny i przyjaciół. Wierzę, że żaden z nich całując moją córkę nie ma złych intencji. Wierzę też, że  jeśli któryś z nich ma ebola i o tym wie, nie rzuci się jak wariat na usta mojej córki. Moja rada? Jeśli nie chcecie drżeć za każdym razem, gdy idziecie na obiad do teściów, zadbajcie wcześniej o wysoką odporność waszego dziecka. Organizm sam powinien uporać się z ilością wirusa przekazaną przez jeden szybki, ulotny całus. Byleby nie był to całus a la Breżniew…