Gdy byłam w ciąży, myślałam, że koleżanki, które ostrzegały mnie przed nadchodzącymi zmianami nie tylko robią sobie przysłowiowe jaja, ale też że straszą mnie, abym nie robiła im konkurencji. Sorry, dziewczyny, już dawno chciałam wam powiedzieć: miałyście rację. Choć tak naprawdę nie miałyście racji. Mówiłyście, że moje życie zmieni się o 180 stopni. Zapomniałyście dodać, że jak już zacznie się obracać o te 180 stopni, to nie tylko się nie zatrzyma, ale będzie zachowywało jak bączek-zabawka w rękach szalonego 3-latka. I nie wspomniałyście, dobre koleżanki, że odczuję to równie boleśnie, jakbym dostała z półobrotu od Van Damme’a, na dłoni usiadł mi Hulk Hogan a głowę wkręcili mi w imadło.

No bo macierzyństwo świetna rzecz, ale nie oszukujmy się: każdy, kto twierdzi, że jego życie nie zmieniło się po dziecku chyba zapomniał całkiem, jak wyglądało wcześniej. Rozumiecie, tuż po porodzie czujesz się, jakby poprzednie życie było tylko snem. Tym pięknym, o lataniu. Po porodzie budzisz się w koszmarze z Ulicy Wiązów, a po pokoju ściga cię kilkuletni Freddy Kruger z nożyczkami do papieru. Bo weźmy takie spacery. Podczas gdy wcześniej zastanawiałaś się, gdzie umówić się ze znajomymi i której knajpy jeszcze nie widziałaś, teraz cały tydzień czekasz, żeby wybrać się do supermarketu, gdzie sprzedasz dziecko mężowi, a sama oddasz się błogiemu relaksowi pomiędzy półkami z papierem toaletowym a pieluchami. Jak jesteś bardzo zdesperowana, możesz nawet się tam zdrzemnąć – zawsze można wciskać kit, że sprawdzasz, czy w reklamie nie kłamią o tej miękkości papieru. Słowo „sen” zresztą dla matek zatraciło swoje znaczenie i doba z 16 godzin czuwania+8 godzin snu zmieni ci się w:  21 godzin czuwania i 6×30 minut snu.

Romantyczna natura, którą dawniej się szczyciłaś też pójdzie w dal. Nie dość, że możesz zapomnieć o wieczornych spacerach (chyba że umiesz chodzić we śnie), a seks staje się marzeniem i zaczynasz życzyć go sobie w prezencie gwiazdkowym, to jeszcze słowa „Jaki słodziak!” wypowiadasz tylko z myślą o mężczyznach do ok. 1 roku życia. Jak już jednak mąż wyciągnie cię na wspólne oglądanie nieba, to i tak jedyne, o czym gadacie, to plan na następny dzień. Słodkie słówka? Owszem, ale zauważ, jak rozjaśnia się twarz twojego męża, gdy zamiast „Kocham cię” powiesz mu „W końcu śpi”. Od razu zacznie cię całować. To nic, że z wdzięczności.

Niebagatelną zmianą będą twoje kontakty towarzyskie. Jeśli twoje otoczenie nie daj Boże składa się z jakichś bezdzietnych, to albo już teraz zraź ich do siebie, żeby sami zaczęli cię unikać albo namów ich po prostu na dziecko. Nie ma szans, żeby bezdzietni zrozumieli twoje wywody o przewadze „Krainy lodu” nad „Madagaskarem”. Twoje grono znajomych ograniczy się więc do dzieciatych (jeśli masz szczęście) albo pani z warzywniaka i mięsnego. Teraz wpadasz tam dwa razy dziennie i wcale nie zawsze coś kupujesz. Najczęściej zapominasz, po co przyszłaś i zamiast wyjść z pustym portfelem, wychodzisz zrelaksowana i z upuszczoną parą. Darmowa psychoterapia.

Oczywiście, macierzyństwo to nie katorga. I tutaj uda ci się na pewno znaleźć czas na relaks, z tym że zamiast godzinnej kąpieli w pianie będziesz cieszyć się jak dziecko, gdy nikt nie będzie wisiał ci nad głową w toalecie, podając mikroskopijne kawałki papieru i ciesząc się, że może mamie pomóc sikać. Zresztą, miej zawsze w pogotowiu zapasową rolkę pod ręką – ta, po którą chcesz właśnie sięgnąć, doskonale nadaje się na kołderkę dla kochanego misia.

Ale największą zmianę odczujesz w sobie, choć możesz tego nawet nie dostrzec (w końcu przestałaś przeglądać się w witrynach, pewnie dlatego że nie chodzisz do sklepów). Zmiany będą mikroskopijne, prawie niezauważalne, ale przełożą się na to, że kiedyś oglądając zdjęcia z przeszłości pomyślisz, że to jakaś koleżanka, której nie pamiętasz. Lustro zacznie na twój widok wołać „Rozbij mnieee!!!”,  bo dotychczas włosy myłaś, nawilżałaś, suszyłaś, układałaś, a teraz po prostu wstajesz z łóżka i zakładasz kaszkietówkę. Makijaż, jeśli  już wykonasz, to nie zmywasz go trzy dni, pod warunkiem że wcześniej dziecko ci go nie rozmaże lub nie zliże. Dawniej inwestowałaś w zdrowe odżywianie, łykałaś magnez, kwasy omega, tabletki ze skrzypem, a teraz cieszysz się, że zainwestowałaś w zdrowie dojadając po dziecku lizaka z witaminami. Dbałaś tez o rozwój duchowy –  oglądałaś filmy, czytałaś książki. Teraz owszem, też czytasz: instrukcje obsługi i etykiety na opakowaniach. Z oglądania został ci widok za oknem, na który tęsknie spoglądasz marząc o ucieczce.

Znacie ten serial „Żywe trupy”? Jeśli myśleliście, że to o zombiakach, to się myliliście – to właśnie o młodych matkach, z tym że matki nie zjadają cudzych mózgów (czasem za to zachowują się, jakby im ktoś je zjadł). Macierzyństwo zmienia cię do granic możliwości… ale tylko na chwilę. Zombiaki nie zmartwychwstają, ale matki tak. Ja już odżyłam, a minęło ZALEDWIE 4 lata! Dla was też jest nadzieja. Niech moc będzie z wami…

Tagged in: