Press ESC to close

Kuchnia dla dziecka

4 Articles

Kuchnia dla dzieci kuchnią dla dorosłych?

Poszukując rzepy idealnej spotkałam dziś panią, która zszokowała mnie swoim podejściem do wychowania. Zaraz po tym, jak opowiedziała mi swoje życie oparte na opiece nad cudzymi dziećmi, zeszłyśmy na temat kuchni dla dzieci.

I tu otworzyły mi się oczy, a raczej otworzyła mi je owa 80-latka, której poglądy na ten temat były iście rewolucyjne.

Owa starowinka opowiedziała mi, że jej podopieczni od małego dostawali do jedzenia mniej więcej to, co oni. A że lata były skromne a tereny wiejskie, talerze były warzywno-owocowe, a w czasie świniobicia również mięsne. „I co? Jedli?” Zapytałam z niedowierzaniem. „Nie jedli – oni się obżerali”, odpowiedziała.

A dziś? Staramy się przecież, żeby kuchnia dla dzieci była urozmaicona. Wychodzimy ze skóry, żeby dania były różnorodne, kolorowe. Małym dzieciom nie solimy, nie dodajemy ziół, nie pieprzymy. Wszystko dlatego, że boimy się, że dziecku po prostu nie posmakuje.

A gdyby tak uczynić kuchnię dla dzieci… kuchnią dla dorosłych? Gdyby tak od maleńkiego nie wpadać w żywieniowy terror, a gotować zwyczajnie jak dla siebie? Czy namawiam do tego, żeby od dziś talerze waszych dzieci były pełne schabowych i flaków? Nie, przeciwnie. Namawiam, żebyśmy gotowali tak, aby dziecko z chęcią zjadło, a rodzic nie gotował dla siebie czegoś zupełnie innego, zjadając to w kącie.
Dziecko czerpie przykłady życia z nas, rodziców. Trudno się dziwić, że gdy widzi nas krzywiących się na jakąś potrawę, samo nie weźmie widelca do ust. Przykładem tak popularne: „-Zjedz synku!” „- „A ty nie jesz?” „Zjem później, nie jestem głodna”. Ale żeby kuchnia dla dzieci stała się przystępna i zdrowa dla każdego, musimy dokonać niemałych poświęceń: wyrzucić kostki bulionowe, vegety, warzywka, kupić zioła, ba – może nawet świeże w doniczkach? Dać dziecku widelec, patrzeć jak próbuje trafić do buzi, a potem sprzątać godzinę… Czy ja tak robiłam? Tylko połowicznie. Dlatego teraz mam efekty, ale nadrabiamy zaległości i jesteśmy na dobrej drodze. Kuchnia mojego dziecka jest coraz bardziej zbliżona do mojej, a moja – do dziecięcej. Minimalizm na talerzu? Owszem, ale porcje maksymalne!