Kiedy dowiedziałam się przed paroma laty, że niedługo urodzę dziewczynkę, nie posiadałam się z radości. Myślałam nie tylko o słodkich spineczkach, które będę wplatać w jej włosy i sukienkach, których szybko zażąda. Myślałam głównie o tym, że dziewczynki są podobno grzeczniejsze, bardziej uprzejme i łatwiej je sobie „ułożyć”.

Po pierwsze życie szybko zweryfikowało moje myślenie o dziewczynkach, bo moje dziecko lubi mieć własne zdanie, a jej drugim imieniem powinno być „Dyskusja”. A po drugie to owa „grzeczność” i uprzejmość, której tak pożądałam, bywa czasem śmiertelnie niebezpieczna…

Nie wiem, czy widzieliście kiedyś film „Nostalgia anioła”. To niezwykle przejmująca i wizualnie porażająca historia kilkunastoletniej dziewczynki, przed którą świat stał otworem do czasu, dopóki sąsiad morderca nie wyssał z niej życia. Scena, w której się to dzieje, jest dla mnie, matki córki, przerażająca. Sąsiad, którego dziewczynka zna, zaprasza ją do swojego domku w ziemi przygotowanego specjalnie dla okolicznych dzieci. Dziewczynka, początkowo nieufna, na dźwięk słów „Nie bądź nieuprzejma, to tylko chwila…”, robi coś wbrew swojej woli i wchodzi. Niestety, już nigdy nie wyjdzie z podziemnej pułapki. A mnie na samą myśl o tym, że gdyby ta dziewczyna właśnie nie bała się być „niegrzeczna” i nieuprzejma, to żyłaby dalej długo i szczęśliwie. To właśnie przymus bycia ułożoną, wpasowania się w formę posłusznego dziecka, w którą w sumie wepchnęli ją rodzice i społeczeństwo, pozbawił ją życia.

Bo jedną z mądrych rzeczy, których chciałabym nauczyć moje dziecko, jest umiejętność rozróżnienia, kiedy „nie!” bywa przekorne i złośliwe,  a kiedy jest dowodem na niezależność. A kolejną, którą chciałabym jej wpoić, to umiejętność wyczuwania dobrych i złych intencji. Skończyły się już czasy, kiedy dzieci można było skusić cukierkiem i zaprosić do auta, bo słodycze są dostępne na każdym kroku. Ale które dziecko chce być nazywane niegrzecznym?! Które dziecko nie pragnie bardziej na świecie być posłusznym i zasłużyć na pochwałę?!

Przykłady? Proszę bardzo, z piaskownicy. Chłopczyk na oko 5 lat wcale nie chciał pożyczyć autka innemu, bo jak tłumaczył babci, ostatnio ktoś mu go zepsuł, a dostał je od taty i jest delikatne. A staruszka, której miałam ochotę podłożyć nogę, tak długo męczyła chłopczyka, że jest niegrzeczny i nieuprzejmy, że on w końcu pożyczył. I co? Dostał z powrotem z naderwanym lusterkiem. Babcia, odchodząc, mruczała pod nosem, jakie to dzieci są niegrzeczne. A ja współczułam chłopcu, że jego asertywność poległa w zderzeniu z betonem babci, której też ktoś przed laty wmawiał, iż musi być grzeczna.

To, że dziecko zna swoją wartość, wie, komu może zaufać, w jakiej sytuacji odmówić i że z obcymi trzeba być ostrożnym jest chyba kluczem do sukcesu. Tylko w którym miejscu postawić granicę i jak wyjaśnić, że nieznajomi (a czasem znajomi, jak sąsiad z „Nostalgii anioła”) nie są źli, nie są wrogami, ale niekoniecznie należy im się posłuszeństwo tylko dlatego, że są dorośli? Jak wyjaśnić dziecku, że świat dorosłych nie jest z gruntu dobry?

Szalenie ciężko jest znaleźć równowagę, ale nie dopuszczam myśli, że ktoś chciałby wykorzystać naiwność  i posłuszeństwo mojej córki w tak straszliwy sposób jak w „Nostalgii anioła”. Za to pozwalam jej często postawić na swoim; wyjaśniam jej, jakie będą skutki tego wyboru; daję prawo do posiadania własnego zdania (jeśli tylko logicznie je argumentuje i nie zagraża bezpieczeństwu czy zdrowiu). Nie wmawiam małemu człowiekowi, że wszyscy ludzie są super, ale i nie skazuję na wieczny strach przed nimi. I nie izoluję od idiotów – sama często komentuje zachowanie dorosłych na ulicy, a ja nie karzę jej siedzieć cicho, gdy na głos w tramwaju mówi „Ale ten pan wstrętnie przeklina!”. Jestem z niej dumna, że zupełnie jak ja czasem jest „niegrzeczna” (co celowo piszę w cudzysłowie), bo tylko to może uchronić ją od losu „beczącego stada dwunogów” i pokazać, iż jest istotą myślącą.

Tagged in: