Od dnia, w którym na blogu pojawił się pierwszy post o naszych przedszkolnych przygodach, minęło sporo czasu. Dodałam cztery posty, i kiedy już wydawało mi się, że napisałam wszystko, co miałam  do przekazania, okazało się, że temat wcale nie został wyczerpany. Wciąż dostaję maile z pytaniami. Pytacie, jak Lenka sobie radzi, czy jestem zadowolona z przedszkola, które dla niej wybrałam, czy jedzenie jest zdrowe itp. Pojawiły się też prośby o pomoc w rozwiązaniu  rodzinnego sporu: jeden rodzic chce żeby dziecko chodziło do przedszkola, drugi rodzic chce żeby maluch został  w domu . Co mnie zaskoczyło, to fakt, że dwie z mam, które do mnie napisały, miały problem z tym, że to one chciały wysłać dziecko do przedszkola, a tatusiowie upierali się, że jest jeszcze za wcześnie. Czyżby panowie mieli zamiar rzucić pracę i zająć się dzieckiem?

Też miałam wątpliwości, ale co do jednego byłam przekonana: przedszkole = rozwój dziecka. Tak więc, jeśli wahacie się, czy lepiej, żeby dziecko siedziało w domu z babcią, zabieganą mamą lub opiekunką, czy lepiej zrobicie, jeśli wyślecie ciekawego świata malucha  do przedszkola …. przeczytajcie post, i zacznijcie wreszcie tego przedszkola szukać.  Nie musicie  przecież oddawać dziecka na cały dzień, 3-6 godzin w towarzystwie innych dzieci, dobrze zrobią nie tylko dziecku, ale też zmęczonym rodzicom.  Pamiętajcie, że w zbyt dużych dawkach nawet miłość może zaszkodzić. ( Kto nie wierzy, koniecznie musi przeczytać komentarz  Karolci,  pod tym postem KLIK ).

Przedszkole czy dom? Zdania są podzielone; jedni twierdzą, że dziecko, które nie chodzi do przedszkola, rozwija się wolniej. Moim zdaniem, wszystko zależy od tego, co mama, tata, babcia lub opiekunka, którzy na co dzień zajmują się dzieckiem, są w stanie  malucha nauczyć i oczywiście, jak bardzo się do tego przykładają. Jeśli osoba opiekująca się dzieckiem w domu nie potrafi, nie może  lub nie chce w kreatywny sposób spędzać z malcem czasu, to przedszkole będzie tu lepszym rozwiązaniem.

Jestem zabieganą mamą i mimo iż chcę spędzać czas z Lenką i czerpię ogromną przyjemność ze wspólnych zabaw lub zwykłego leniuchowania w jej towarzystwie, to chcę też mieć trochę  czasu dla siebie i nie widzę w tym nic dziwnego.  Chcę popracować, odpocząć lub po prostu ugotować obiad, bez dwulatka uwieszonego u moje nogi.  Dlatego zdecydowaliśmy, że w naszym przypadku przedszkole będzie najlepszym rozwiązaniem.  Od kilku miesięcy, Lenka spędza w przedszkolu 5-6 godzin dziennie. My jednak mamy to szczęście, że rodzaj pracy jaki wykonuję pozwala nam na wagary od przedszkola, kiedy tylko za sobą zatęsknimy. Szkoda, że na  takie przyjemności może sobie pozwolić tylko dziecko, którego rodzice pracują w domu.

Obserwuję postępy, jakie robi Lenka i każdego dnia utwierdzam się w przekonaniu, że to była dobra decyzja. Mała jest w przedszkolu szczęśliwa,  świetnie się bawi, o płaczu nie ma mowy ( nie licząc dni, kiedy zapomnieliśmy zabrać do przedszkola ulubionego psiaka… nie wspominamy też o tym fatalnym dniu, kiedy Lenka przy wyjściu z domu stwierdziła, że psiak zostaje, a w połowie dnia zmieniła zdanie…KOSZMAR pani przedszkolanki. Tego błędu już nie popełnimy.).  Mnóstwo zabawek, atrakcji i spora grupka  dzieci, powodują, że na pytanie „Lenka, idziesz jutro przedszkola? ” ona zawsze odpowiada twierdząco.   Przedszkole to lekcja samodzielności. Przez kilka godzin dziennie moje dziecko nie czuje na swoich plecach oddechu matki, która czeka zawsze w pogotowiu, gotowa wyręczyć ją z każdej czynności. Ma okazję samo założyć kurtkę, umyć ręce, zjeść obiad. I podobno świetnie jej to wychodzi.

Przedszkole uczy tego, czego nawet najlepsza i najbardziej oddana matka nie jest w stanie dać swojemu dziecku. Uczy jak  funkcjonować w grupie, współpracować z innymi maluchami,  rozwiązywać konflikty i nawiązywać kontakty.  Jakoś przeżyję  fakt, że moja mała córeczka musi czasem zawalczyć o łopatkę w piaskownicy lub stoczyć bój o lalkę, którą w tym samym czasie będzie się też chciała bawić inna dziewczynka. Wiem, że te nowe doświadczenia, które czekają na nią w przedszkolu,  są niezwykle ważne dla jej rozwoju.  Ale byłabym nieszczera, gdybym nie przyznała, że zajęło mi sporo czasu, żeby samą siebie przekonać, do tego co napisałam wyżej.

Dziecko rodzi się z czystą kartą, bycia z innymi musi się nauczyć. Rodzice, opiekunowie od początku robią wszystko, aby ta nauka była wielką przygodą. Różnicę w wychowaniu domowym a przedszkolnym widzę tak: wprawdzie pływanie z mamą i tatą małą łódeczką jest przyjemne, ale daleka morska wyprawa ogromnym frachtowcem to dopiero mocne przeżycie.