Czy któraś z was śmiała się razem z całą Polską z Ryśka z „Klanu”, którego ulubionym zdaniem, powtarzanym jakieś 4 razy w przeciągu jednego odcinka było: „Dzieci, a teraz myjemy rączki!”.

A okazuje się, że poczciwy Rysiek wiedział, co robi, szczególnie że miał żonę pielęgniarkę. I pewnie ta pielęgniarka tuż przed ślubem zrobiła Rysiowi mały wykład na temat tego, co to są choroby brudnych rąk i wyjaśniła, dlaczego ręce należy jednak od czasu do czasu umyć.

Patrzycie teraz na swoje dłonie i myślicie: przecież mam je czyste, nie lepią się, nie są czarne. Jeśli nie wierzycie w to, czego nie możecie zobaczyć gołym okiem – czyli w bakterie i wirusy, już wkrótce w waszym życiu pojawią się nowi przyjaciele: wirusowe zapalenie wątroby typu A, tasiemiec bąblowiec, owsiki, salmonella, lamblia. Ich uroda kończy się jednak tylko na nazwie.

owsikiOwsiki

PHOTO: EAST NEWS/SCIENCE PHOTO LIBRARY Tapeworms, computer artwork. Adult tapeworms (Taenia sp.) are parasites that inhabit the intestines of animals and humans. Different species of tapeworms have different animals as their intermediate and final hosts. The hooks and suckers (round) at the tip of the scolex (head) are used to anchor the worms to their host's intestinal lining. They do not possess a digestive tract and so absorb nutrients from the half-digested food of the host through their skin.Tasiemiec bąblowiec

glista-ludzka
Glista ludzka

Objawami wszystkich wyżej wymienionych przypadłości są: bóle brzucha, biegunki, wymioty, uszkodzenia tkanek. Najgroźniejszą z nich jest WZW A i to właśnie ona bywa nazywana potocznie „chorobą brudnych rąk”. Teoretycznie najbardziej narażeni na nią są mieszkańcy krajów o niskim statusie społecznym, słabej dostępności do wody, bo jej źródłem są fekalia… Ale jeśli myślicie, że wam to nie grozi, bo mieszkacie we względnie czystej Polsce, to jesteście w błędzie. Choć nie wątpię, że wszyscy, którzy to czytają myją ręce po wyjściu z ubikacji (prawda?..), szczególnie w miejscach publicznych, to wystarczy, że wychodząc dotkniecie klamki, którą wcześniej posłużył się ktoś, kto tych rąk jednak nie umył a był nosicielem WZW A i już macie na rękach siedlisko potencjalnego zagrożenia.

Czy namawiam do otwierania drzwi z półobrotu a la van Damme? Nie, wolę namówić wszystkich bez wyjątku, żeby te ręce jednak umyli, nawet, jeśli toaleta wydawała się sterylna niczym sala chirurgiczna.

Namawiałabym nawet do zwykłego spłukania wodą, gdyby to cokolwiek dało… Sama woda nie usunie jednak zarazków – potrzebne jest mydło, trochę ruchu palcami i… czas. Wiem, że tego ostatniego nikt z nas nie ma za wiele, ale przekalkulujcie: lepiej 10 razy dziennie umyć ręce przez minutę czy spędzić potem 3 tygodnie w szpitalu? Myjąc ręce niedokładnie tylko rozcieramy bakterie. Myślicie, że odkażanie specjalnymi płynami coś daje? Kolejny błąd – taki płyn nie odkazi miejsc pod paznokciami, a tam gromadzi się najwięcej brudu. Tam i między palcami.

W takich przypadkach szpital jest bardzo prawdopodobny, szczególnie w przypadku dzieci, które – jak wiadomo –często pchają rączki do buzi; jeśli z kolei ząbkują to ulgę przynosi im gryzienie właśnie twoich palców. I odwrotnie: ty często całujesz dziecięce paluszki, zjadając przy okazji mnóstwo bakterii i zarazków, bo bobas dotyka wszystkiego. Boimy się skutków rotawirusów, z powodu których może cierpieć nasze dziecko (z odwodnieniem na czele i konieczną hospitalizacją), a nie pamiętamy o tym, że zwykłe niemycie rąk może się przyczynić do takiego samego stanu! Remedium? Myjcie dziecku ręce, a nie wycierajcie tylko nawilżanymi chusteczkami. Wykształcicie w nim przy okazji dobry nawyk.

Nie wątpię, że każdy dba o swoje dziecko. Kupuje mu najlepsze owoce i warzywa jak tylko pojawią się na straganie, po drodze do domu wciskając mu co ładniejsze truskawki czy maliny do dzióbka. A wiecie o tym, że na tych ekologicznych, nawożonych naturalnie darach natury mogą czaić się pałeczki salmonelli i bakterie fekaliczne? A o tasiemcu bąblowcu, przenoszonym przez lisy i oblepiającym leśne borówki, jagody, poziomki pewnie nie słyszałyście? Ja sama dopiero niedawno zrozumiałam, dlaczego starsi tak złościli się, kiedy jedliśmy owoce prosto z krzaka i wcięło mnie nie mniej niż was. Kto w dzieciństwie tak nie robił…

Na szczęście prawdopodobieństwo zjedzenia takich skażonych owoców nie jest ogromne, a można usunąć je do zera jednym prostym sposobem: myjąc owoce dokładnie pod bieżącą wodą. Dlaczego sposób większości mam, czyli namaczanie w zlewie pełnym wody nie jest dobrym rozwiązaniem? Sprawiamy, że zarazki i bakterie tylko się rozprzestrzeniają i owoce oblepiają się nimi dokładniej. Nie będę opisywać, jak sobie takie cysty bąblowca wędrują po naszym organizmie miesiącami i umiejscawiają się w najmniej oczekiwanych tkankach – np. oczach… Ups, właśnie opowiedziałam? Cóż, mam nadzieję, że zachęciłam do mycia owoców i warzyw…

Chcecie więcej? Owoce dotyka dziesiątki osób zanim znajdą się w twojej torbie. Każda z nich może być potencjalnie nosicielem norowirusa, czyli potocznie mówiąc wirusa wywołującego tzw. grypę żołądkową. Działają podobnie jak rotawirusy, ale zabija je już woda o temperaturze 60 stopni. Nie namawiam do wkładania do niej rąk, ale większości owocom nie zaszkodzi. Wybierajcie: parzenie czy 3-dni głodówki w łóżku?

Ale jeśli nie jesteście jeszcze przekonani do mycia rąk, bo uważacie to za grubą przesadę, a ponadto jesteście odporni na choroby, może trafi do was taki argument:. wasze dziecko rodzi się z zerową odpornością i nabywa jej sukcesywnie aż do 12. roku życia. Może się zatem zdarzyć tak, że wy nie zachorujecie, ale wasze dziecko owszem.

zarazki-na-brudnych-rekachOdbicie dłoni na pożywce mikrobiologicznej 8-letniego dziecka po całym dniu zabawy.

Wasz organizm już przyzwyczaił się do niewielkich ilości szkodliwych bakterii (czytaj: do brudu) i zdążył się uodpornić. Jeśli jednak wasza brudna, choć czuła ręka głaszcze po twarzy dziecko, już wkrótce może ono mieć: dur brzuszny, czerwonkę, noro- i rotawirusa czy glistę ludzką. Jeśli podarujecie takie zarazki osobie w ciąży czy swojej babci (starsze osoby mają fizjologicznie osłabioną odporność), to nawet o tym nie wiedząc fundujecie im wizytę na oddziale szpitalnym, a w najlepszym przypadku – przedłużoną biegunkę. I pomyśleć, że mogłaby zapobiec temu zwykła woda, kawałek mydła i minuta wyrwana z życiorysu…

To co, jaka decyzja?