Jakiś czas temu zrobiłam sobie dokładny przegląd całego domu pod kątem szukania niebezpiecznego związku chemicznego, który – jak sądziłam – najbardziej szkodzi mojemu dziecku. Do tego samego namawiałam i was (tu)

Myślałam, że wystarczy oczyścić szafki kuchenne z opakowań z zawartością BPA i już jesteśmy bezpieczni. Jaka ja byłam naiwna! Nieświadomie te 100 tysięcy osób, które przeczytało mój tekst (czyli małe miasto pokroju Legnicy czy Kalisza) wprowadziłam w błąd, sugerując, że BPA jest najgorszym cichym zabójcą w waszym domu. Okazuje się jednak, że producenci zapewniają nam stały rollercoaster emocji związanych z dopuszczonymi, ale źle wpływającymi na nasze zdrowie składnikami produktów używanych przez nas na co dzień.

Po fali publikacji wyników badań dotyczących szkodliwości BPA, producenci wycofali ten związek ze składu swoich plastikowych produktów. Zastąpili go za to innym – BPS. Teoretycznie miał on być bardziej odporny na utlenianie oraz działanie wody i tym samym nie przenikać do organizmu. Teoria jednak ponownie rozminęła się z praktyką. Pewną hodowlę ryb w Calgary wystawiono na działanie BPS – nie były to ogromne ilości, ale takie, jakie na co dzień znajdują się w kanadyjskich rzekach. Po badaniach okazało się, że u ryb zaobserwowano takie same zmiany w mózgu, jak w przypadku wystawienia ich na działanie BPA! Czy badania przeprowadzone na jakichś rybach z Kanady powinny obchodzić polskich rodziców? Owszem, bo ryby są niezwykle czułe na wszelkie szkodliwe substancje i chłoną je jak gąbka – dokładnie tak samo, jak niedojrzały, kształtujący się układ nerwowy waszego dziecka! Poza tym badania dotyczyły nie samych dorosłych osobników, ale ich zarodków – czyli potomstwa…

BPS jest jeszcze bardziej niebezpieczny od BPA, bo w przeciwieństwie do swojego starszego kolegi nie ma jeszcze żadnych konkretnych badań na temat jego szkodliwości. W praktyce wygląda to tak, że producenci używają związku, który nie jest jeszcze zabroniony tylko dlatego, że… nie jest do końca przebadany! To tylko kwestia czasu, bo eksperymentami zajmują się uniwersyteckie jednostki, które potwierdzają chorobotwórcze działanie BPS i jego związek z nadpobudliwością, problemami z układem nerwowym, a głównie mózgiem. Do zakazu wydanego przez WHO jeszcze daleka droga. Co to oznacza dla nas? Że dopóki zakazu nie ma, szkodliwy związek jest dodawany do butelek, talerzyków, kubków, które codziennie nadgryzają, ślinią i liżą nasze dzieci. Napis „BPA Free” formalnie jest prawdą, ale to tylko chwyt reklamowy i przykrywka: w rzeczywistości taki zwykły smoczek zawiera całą tablicę Mendelejewa łącznie z BPS, Tritanem i innymi związkami endokrynnnie-gennymi, czyli wpływającymi na układ hormonalny dziecka.

Może o BPS jeszcze nikt nie słyszał, ale melamina, tak chętnie kupowana przez młode mamy w formie zastawy dla dzieci jest niemniej szkodliwa. Cieszymy się, że jest tak wytrzymała na uszkodzenia, łatwa w utrzymaniu w czystości i trwała, a to przecież wpływ dodawanych do niej kancerogennych polimerów! Same w sobie naczynia z melaminy nie są szkodliwe – stają się, gdy podgrzejesz je lub… podasz na nich gorący posiłek. Wtedy zabójcze cząsteczki uwalniają się i wędrują do organizmu.

W 2008 roku zatrucie melaminą stało się przyczyną zgonu sześciorga dzieci w Chinach oraz ponad tysiąca hospitalizacji z tego samego powodu. Na dalekim wschodzie melamina jest bardzo rozpowszechniona, zresztą podobnie jak do pewnego czasu w Polsce. Agencja walcząca z rakiem, która działa pod znakiem WHO, informowała na przełomie wieku XX i XXI o szkodliwości oddziaływania melaminy na zwierzęta (używa się jej często do produkcji nawozów), ale nie miała dowodów na chorobotwórcze działanie u ludzi. A rozgrzana melamina (również gorącą zupą!) trafia do malutkich nerek waszego dziecka i jeśli zapewnimy im taką rozrywkę regularnie, nieodwołalnie je uszkadza.

Melamina nie jest tylko zawarta w naczyniach kuchennych – wspomniane chińskie dzieci zatruły się nią, bo spożywały mleko w proszku, do którego ją dodano. Myślicie, że u nas się to nie zdarzy? A co powiecie na to, że w 2008 roku w Puławach zablokowano partię proszku do pieczenia znanej firmy, pełnej szkodliwej dla zdrowia melaminy? Melamina zawarta jest również w laminatach i płytach meblowych – jeśli więc wasze dziecko ząbkuje i ulgę przynosi mu gryzienie blatu kuchennego (znam takie dzieci), to raczej dajcie mu coś w zamian. Najlepiej nie plastikowego…

A słyszeliście o czymś takim, jak ftalany? Zrobiło się o nich głośno przy okazji nowego hobby naszych dzieci, czyli bransoletek z kolorowych gumek-recepturek. Po zbadaniu okazało się, że większość tanich, niemarkowych zestawów zawiera ftalany, które są powodem astmy, alergii oraz wykazują działanie rakotwórcze. A lubicie baloniki urodzinowe? One nie podlegają w zasadzie żadnej kontroli, nie mają certyfikatów, badań pod kątek zawartości ftalanów. W praktyce jeden balon na cztery zawiera chorobotwórcze związki, w tym ołów, który uszkadza wątrobę!

To właśnie plastyfikatory (czyli ftalany) sprawiają, że zabawki są elastyczne; Unia Europejska dopuściła tylko 3 rodzaje ftalanów w częściach zabawek, które dziecko może wziąć do buzi… ale nie zabroniła używać ich w pozostałych elementach. A jak wytłumaczysz niemowlakowi, żeby jednak nie lizał swojego fotelika do karmienia?.. Ponadto jeśli macie w domu wykładzinę z PCV, na której bawi się wasze dziecko (popularny dawniej gumolit), to jest bardziej niż pewne, że właśnie wdycha on chorobotwórcze opary. Jeśli kupujecie tanie zabawki, które ewidentnie śmierdzą, sądząc, że to zapach fabryki, to jesteście w błędzie: to zapach chemikaliów, a skoro go czujemy, znaczy się wdychamy. Podobnie jest z butami za 9,90 zł, które kupujemy myśląc, iż zapach się ulotni. I owszem, ulotni się: do naszego organizmu, nerek i układu hormonalnego. Bezpieczny plastik nie powinien wydzielać żadnego zapachu! Tylko wtedy mamy pewność, że cząsteczki są silnie związane i nie uwolnią się pod wpływem gorąca i skrajnie niskich (TAK!) temperatur.

Plastik jest obecnie wszędzie. Chełpimy się rozwojem cywilizacji i posiadaniem produktów, które znacznie ułatwiają życie. A tymczasem okazuje się, że nasze babcie ze swoimi żeliwnymi patelniami i glinianymi garnkami miały szansę dożyć takiego wieku, jak dożywały. My takiej szansy nie mamy – w naszych organizmach krąży tyle szkodliwych substancji, że obecnie nie zadaje się pytania: „Czy?..” ale raczej: „Ile?..”

Jeśli macie znajome, które latami starają się zajść w ciążę, walczą z Hashimoto, hiperprolaktynemią itd., to można podsunąć im ten artykuł – to może być przyczyna uch zmagań. Każdy plastik uwalnia szkodliwe substancje, różni się od siebie tylko szybkością utleniania i poziomem szkodliwości. Organizm dorosłego jakoś potrafi sobie radzić z odtruwaniem – małe dziecko ma jednak niedojrzałe wszystkie narządy i jego nerki nie dają po prostu rady.

Jak się ustrzec? Jeszcze raz namawiam, żeby unikać plastiku tam, gdzie nie jest to konieczne. Wiem, że nasze kuchnie nie są dostosowane pojemnością do przechowywania dziesiątek słoików z zawartością i mało kto chce wracać do dawnych czasów szklanych dziecięcych butelek, które trzeba było wygotowywać. Ale czy lepiej żyć w niewygodzie 80 lat czy w komforcie 40? Decyzja należy do was.