Tak, to możliwe, i co najlepsze: wcale nie wymaga wysiłku ani nie jest konieczne posiadanie na to patentu. Ile matek płacze nocami, bo nie ma pojęcia, o co chodzi ich rozkrzyczanemu niemowlakowi. I ile matek zaklina: „Gdybyś tylko umiał już mówić”. To jednak trochę za wcześnie… a może wcale nie?

Najskuteczniejszą metodą na nauczenie dziecka mówienia jest bowiem… machanie rękami! Czy słyszałyście o metodzie Sign2Baby, czyli po polsku mówiąc Bobomigach? System został opracowany przez tłumacza języka migowego, który odkrył, że niesłyszący rodzice o wiele wcześniej potrafią komunikować się ze swoimi niemowlakami. Tak, właśnie niemowlakami, bo najmniejsze dziecko, które nauczyło się sygnalizować swoje potrzeby, miało 6 miesięcy!

Musiałam pogrzebać w pamięci komputera, aby przypomnieć sobie, co w tym wieku robiła moja córka i jedno się potwierdziło: na pewno była daleka od pokazania „Chcę iść na spacer!”. A jest to możliwe, wymaga jednak opanowania techniki porozumiewania się opartej na znakach pokazywanych dłońmi.

Naukę zaczynamy od najprostszy pojęć, typu: pić, jeść, zimno, wyjść. Każdy może wymyślić własny gest i pokazywać go dziecku za każdym razem, gdy mówimy o tej czynności. Mózg nawet półrocznego dziecka jest już zdolny do komunikacji, ale nie ma narzędzi do pokazania tego. Takim narzędziem są właśnie Bobomigi.

Jest kilka zasad, które trzeba stosować, jeśli pragniemy sukcesu i liczymy, że dziecko „porozmawia” z nami nawet przed ukończeniem pierwszego roku życia. Przede wszystkim trzeba mówić – za każdym razem, gdy pokazujemy symbol, wypowiadamy słowo go określające. Jeżeli zabraknie słów, stanie się to, przed czym przestrzegają przeciwnicy metody: dziecko zatrzyma się na etapie migania i opóźni się rozwój jego mowy.

Nie musicie wcale szukać żadnych podręczników do tej metody – możecie opracować własne symbole, ale zasadą jest konsekwencja i nie zmienianie ich znaczenia, gdy dziecko już je sobie przyswoiło. Język pokazywany musi być też ekspresyjny – współdziała całe ciało i twarz, mimika musi być bogata (zdejmijcie więc wcześniej maseczkę z glinki z twarzy). Dobrze by było również zaangażować resztę rodziny do tego pomysłu – starsze pokolenie oczywiście będzie nieufne, ale jeśli zobaczą, że w końcu zaczynają rozumieć potrzeby swojego wnuczka, pewnie zmienią zdanie. Jeśli nie macie wsparcia, to poproście chociaż o niekrytykowanie – wasze mamy swoje dziecko już miały…

Reszta rad to tylko takie, które dotyczą każdej nauki: dopinguj, nie zniechęcaj się, ale i nie nastawiaj na sukces, chwal i przede wszystkim nie rób nic na siłę. Każde dziecko dojrzewa do komunikacji w swoim tempie i chyba rodzic najlepiej wie, czy niemowlę interesuje się światem zewnętrznym, czy skupia jeszcze na swoim, wewnętrznym, wspominając miłe chwile w brzuchu mamy.

Miganie nie zastępuje mowy, a wręcz wspomaga jej rozwój. Dzieje się tak dlatego, że dziecko nauczone komunikacji rozwija się bardziej harmonijnie, nie jest obarczone stresem niezrozumienia i frustracją, przez co ma optymalne warunki do rozwoju. Jednym słowem: zamiast płakać pół godziny, że chce mu się pić, pokaże swoją chęć i dostanie picie błyskawicznie, a te pół godziny przeznaczy na penetrowanie waszej podłogi.

Ponadto dziecięce miganie rozwija koordynację oko-ręka, przez co szybciej przyjdzie mu nauka rysowania i w przyszłości pisania. Dzieci, które opanowały tę technikę, według szeroko zakrojonych na Zachodzie badań, szybciej niż inne zaczynają mówić oraz mają o wiele bogatszy zasób słownictwa niż ich rówieśnicy.

Jak dla mnie ta metoda to innowacja i objawienie, ale muszę zaufać naukowcom, filmom w Internecie oraz swojej znajomej, która właśnie zaczęła pracę nad wspomaganiem rozwoju mowy u swojego dziecka i zapoznała mnie z tą metodą. Podobno jej 8-miesięczny bobas potrafi już pokazać „jeść”, „smoczek”, „dość” i „więcej”. Sama żałuję, że nie usłyszałam o niej wcześniej – może uniknęłabym godzin obgryzania paznokci i czytania bezużytecznej „Zaklinaczki dzieci”, aby zrozumieć, o co mojej córce momentami chodziło?.. Jeśli wy macie jeszcze odpowiednio małe dziecko, spróbujcie – zaoszczędzi wam to frustracji płynącej z niezrozumienia własnego dziecka.