Macie bezdzietnych znajomych? Ja coraz mniej… Niektórzy stają się dzietni, a ci, co się nie stają, wkrótce pewnie całkiem ode mnie odejdą…Smutne, ale staje się mniej smutne, kiedy przypominamy sobie, jak ostatnim razem usłyszałam pytanie „Czemu jesteś taka zmęczona skoro cały dzień siedzisz z dzieckiem w domu?”. Poniżej kilka podobnie głupich pytań i baaaardzo złośliwych odpowiedzi baaaardzo zmęczonej matki. Wszystkie z tych pytań ktoś kiedyś zadał mnie lub moim znajomym; gdyśmy miały wtedy tyle polotu, co teraz…

1. „No to kiedy się zobaczymy? W ogóle nie masz dla mnie czasu. Mam ci tyle do opowiadania…”.

Nie tylko dla ciebie nie mam czasu.  Nie mam czasu dla wielu przyjaciół, w tym i ciebie, poza tym twoje opowieści o kłopotach z brakiem czasu jakoś mnie nie tyle bawią, co wkurzają. Też mam ci dużo do opowiadania – o, ostatnio Biedronka wydała świąteczną wersję swoich pieluch, z pingwinkiem, wiesz? Chciałam ci wziąć, ale nie było w twoim rozmiarze.

2. „No to co że karmisz piersią, nie możesz wyjść na imprezę? Babcia nie może zostać na noc?”.

Cóż, wprawdzie moja mama długo karmiła piersią ale nie sądzę, żeby miała jeszcze jakieś mleko. Fakt, mała świetnie trafia butelką do buzi, a raczej w buzię – moją. Jak chcesz, to sprawdź.

3. „Nie masz worka w koszu na śmieci. Załóż, bo nie mam gdzie wyrzucić ogryzka. Jak to, worków nie masz? To gdzie mam wyrzucić ogryzek?”

Tak się składa, że mam w domu trzy rodzaje wody morskiej w sprayu, gaziki w dwóch rozmiarach i wiele innych przydatnych rzeczy, na przykład spirytus 90% … Nie, nie dam ci golnąć, to do przemywania pępka. Co do ogryzka, to mam pomysł: zjedz go sobie, i najlepiej, żeby stanął ci w gardle.

4. „Jak to musisz kończyć? Dziecko masz rozebrane bo ma się kąpać? Poczekaj, 10 minut go nie zbawi!”.

No, niby nie zbawi, ale może zbawić mnie od złego. W 10 minut dziecko goniące bez pieluchy może: zrobić kupę na dywan, sprawdzić, co to takiego, rozetrzeć i tymi rączkami opieczętować połowę mojej kanapy, tej samej, na której zwykle siadasz.

5. „Co się z tobą dzieje? Zmieniłaś się ostatnio, nie potrafisz się wyluzować?”

Co ty, nigdy nie byłam tak luźna, jak teraz , o, patrz! (tutaj pokazujemy sflaczały brzuch). Masz rację, zmieniłam się, ty za to od 20 lat jesteś tak samo niedojrzałym nastolatkiem, który nadal marzy o zostaniu pilotem. Ja pilotem jestem codziennie, kiedy puszczam dziecku samolocik z papieru.

6. „Już idziesz? No to sobie pogadaliśmy!”

Jak już? Minęła godzina! W tym czasie w domu zdążyłabym wyprać, rozwiesić, ugotować, zjeść, umyć gary i podłogi. Wszystko to w czasie, kiedy dziecko ma swoją pierwszą drzemkę. Tymczasem siedzę tu z Tobą, i niby słucham, jak to eksplorujesz nowootwarte knajpy, ale jednocześnie patrzę na ciebie i zastanawiam się, jak wyglądałbyś z papką z marchewki na koszuli.

7. „Co u Ciebie?”.

Czekaj, muszę pomyśleć… Nie wiem, od czego zacząć…Aaa, nie da rady streścić w pięć minut, tyle się dzieje. To nie na telefon. Muszę kończyć, bo tyle się dzieje. No to cześć.

8. „Gdzie spędziłaś urlop? Gdzie idziesz na Sylwestra?”

No, byłam przecież na urlopie w Egipcie, nie pamiętasz? Razem byliśmy! Jak to kiedy? No 3 lata temu! Aha, urlop w TYM roku? Ja nie byłam, ale wyjechaliśmy na dwa dni pod miasto. Było super…superkrótko. Na Sylwestra to sobie mogę pójść, ale do kina. Na Sylwestra Stallone.

9. „Jeszcze karmisz? Przecież dziecko ma już rok! Przecież to już sama woda!”

Widzę, że doskonale znasz się kobiecym mleku. Czy to dlatego, że za każdym razem dolewam ci je do kawy, kiedy wpadasz? Jak dobrze, że tak świetnie znasz się na wodzie – nic innego od dzisiaj ode mnie do picia nie dostaniesz.

10. „No to kiedy wracasz do pracy?”

Cóż, w domu faktycznie się nie napracuję. Podobno przygotowują ustawę, żeby płacić matkom wychowującym dzieci i mają wyrównywać od urodzenia. Więc jeśli pomnożę sobie moje 14 godzin pracy dziennej przez 10 zł oraz półtora roku, jakie siedzę, tfu, leżę w domu, to wychodzi niezła sumka. Co, idziesz już? Aha, idziesz starać się o dziecko. No to powodzenia.

Za pomoc w pisaniu tego tekstu dziękuję moim (umęczonym) dzietnym i ( mniej umęczonym) bezdzietnym koleżankom.

Jeśli macie ochotę dodać coś od siebie, nie krępujcie się… piszcie w komentarzach.